Gamer Lifestyle r.

Them’s Fightin’ Herds – Mrożony Indyk

Witajcie. Bardzo miło mi widzieć Was po raz drugi w mojej wspaniałej miniserii artykułów poświęconych grom Indie, które warto sprawdzić. Dziś przyjrzymy się grze, która na pierwszy rzut oka nie jest tak stara, jednak niech nie zmylą Was pozory...

Część pierwsza:

Beholder – Mrożony Indyk

Czym jest Them’s Fightin’ Herds?

Them’s Fightin’ Herds jest bijatyką, w której przyjdzie nam pokierować… w tym momencie sześcioma parzystokopytnymi bohaterkami! Gra premierę miała 22 lutego 2018 roku i aktualnie jest dostępna za 53,99 zł na Steam we Wczesnym Dostępie.

Ale… co?!

Tak, dokładnie. W grze w tym momencie możemy walczyć jedną z 6 dostępnych bohaterek. Każda różni się stylem rozgrywki. Mamy tutaj korzystającą z magii lodu łanię Velvet, latającą longmę Tianhuo czy nieśmiałą owieczkę Pom. Aktualnie w grze nie ma trybu fabularnego. Jedyne, co jest dostępne, to tryb arcade, w którym zmierzymy się z bardzo trudnymi botami, trening, na którym możemy poćwiczyć wklepywanie ciosów, oraz tryb multiplayer, w którym casualowo możemy powalczyć z innymi graczami. Twórcy aktualnie pracują nad trybem fabularnym oraz rankingowym. Sama gra wygląda świetnie i bardzo przyjemnie się w niej walczy. Soundtrack również wpada w ucho, a motyw główny jest bardzo charakterystyczny.

Dobra, nowa bijatyka, ale o co chodziło z tym, że jest już stara?

Sam szkielet tej produkcji polegał bowiem na czymś zupełnie innym. Swego czasu w fandomie My Little Pony powstawała gra, której nazwa brzmiała Fighting is Magic. Była ona bardzo grywalna i bardzo rozwinięta. Jednak Hasbro, będące posiadaczem praw do My Little Pony, wstrzymało projekt. Wtedy twórczyni ówczesnej 4 generacji kucyków – Lauren Faust – z własnej woli pomogła studiu stworzyć bohaterki, które miały zastąpić barwne protagonistki z serialu. Oprócz tego Lab Zero Games – studio odpowiedzialne za inną bijatykę, a dokładniej Skullgirls – przy pomocy Indiegogo udostępniło swój silnik gry Mane6. I w taki sposób powstało Them’s Fightin’ Herds, którego koncept ma już 7 lat! Poza tym Arizona jest dubbingowana przez Tarę Strong, która w kucykach podkłada głos głównej bohaterce – Twilight Sparkle!

Super historia, prawie się popłakałem. Ale powiesz wreszcie, czy warto?

I to jest akurat decyzja, która zależy od Was. Ja grę zakupiłem i, nie powiem, jest świetna, a wyćwiczenie ciosów pewnie zabierze mi jeszcze sporo czasu. Wciąż jest jednak w dość wczesnej fazie produkcji – każdej bohaterce brakuje niektórych animacji, które się po prostu nie wyświetlają bądź są zastąpione szkicami. Sama rozgrywka jest świetna, lecz nie ma póki co żadnego systemu honorującego graczy. Jednak rozgrywka jest wspaniała i wymagająca, z pewnością spodoba się fanom gatunku. Więc czy warto? Jeżeli lubicie niecodzienne produkcje ze wspaniałą oprawą audiowizualną bądź jesteście maniakami bijatyk, to jak najbardziej warto grą się zainteresować. Lecz musicie pamiętać o tym, że wciąż jest niedoszlifowana, co widać chociażby przy przegiętych atakach Oleander. Jednak wszystkim, którzy nie są przekonani co do zakupu, polecam wstrzymanie się do momentu, gdy gra się rozwinie na tyle, by posiadała tryb fabularny. Do tego czasu powinna być wzbogacona o wiele nowych funkcji, które ułatwią i wzbogacą rozgrywkę. A jeżeli nie chcecie wydawać pieniędzy na coś takiego, to polecam sprawdzić gameplay!

Sprawdzicie? Według mnie gra pomimo Wczesnego Dostępu jest warta świeczki!