r.

Podsumowanie EU LCS Week 7 Day 1

Za nami pierwszy dzień siódmego tygodnia europejskiego LCS'u. Zobacz co działo się na scenie!

Rozkład dnia

  • Copenhagen Wolves – Unicorns of Love
  • Roccat – Elements
  • Origen – Giants Gaming
  • H2K – Fnatic (mecz dnia! Tygodnia nie, ale i tak hype!)
  • SK Gaming – Gambit Gaming

 

Copenhagen Wolves -Unicorns of Love

Można było spodziewać się takiego przebiegu sprawy. Mecz pod dyktando UOL’u, nie dali żadnym szans Wilkom. Powiem tyle – Freeze musi uciekać, Shook powinien szukać formy z Alliance, a je suis kaas chyba musi zmienić nick na je suis feeder. Wynik 4-18, 4 smoki i baron na korzyść Jednorożców to najlepsze argumenty na ich dominację. Mecz zamknięty w 37 minut, mocne zwycięstwo Unicornsów.

MVP Meczu zostaje PowerOfEvil, który w końcu zagrał jak PowerOfEvil ze Spring Splitu. Ostatnimi czasy był cieniem samego siebie, ale jego Kog’Maw w tym meczu zadał mnóstwo obrażeń. Świetnie zagrał też Kikis, lecz to midlaner pokazał się trochę lepiej.

 

ROCCAT – Elements

Throw throwowi nie równy. Niby obie drużyny nie grały najgorzej, ale każda z nich miała conajmniej 2-3 okazje do definitywnego przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę. Początek – piękna kontrola mapy przez Froggena na Twisted Fate i Dextera na Evelynn. Ładne prowadzenie, szybki smok, potem kolejny, miodzio. I nagle bam. Przegrany teamfight. ROCCAT podejmuje smoka. Bam. Steal Dextera. 3-0 w drake’ach dla Elements. Przez pierwszą fazę meczu niewidoczny Nyph i Tabzz. Elements przejęło pierwszego barona. Później walka o smoka. Bam, smoka zgarnia Jankos. Kolejna walka, wygrywa ROCCAT, zgarniają barona. Mija chwila, walka o kolejnego barona. Koty przejmują pozycję, ale głupie zaczęcie wyżej wymienionego kończy się straconą grą. Wygrywa Elements po 43 minutowej batalii.

Właściwie Elements raz na jakiś czas udaje się dociągnąć mecze do late game i wtedy wygrywają.

MVP – dla mnie jest dwóch – Froggen i Dexter. Świetnie kontrolowali mapę i to oni wygrali mecz.

OFFTOP: Steve (Toplane ROCCAT) miał dziś urodziny. Sto lat!

 

Origen – Giants

Jeju, nie wiem już. Giants jest dobre wtedy, kiedy Pepiinero jest dobry. Dziś wyglądali po prostu niesamowicie źle! Kompozycja ich drużyny pozbawiona była sensu, ponieważ próbowali dostosować się do draftu Origen. Mamy tu więc dwie postacie szukające walk 5v5, chcące zebrać wszystkich w jedno miejsce (Yasuo i Rumble) oraz dwie, które próbują rozproszyć drużynę przeciwną (Janna i Gragas), a na dokładkę Tristanę, bo tak. Zresztą Werlyb na Rumble wygląda źle już po raz kolejny.

Pepii radził sobie dobrze na linii przeciwko Dianie (xPeke), ale zamiast Podpalenia zdecydował się wziąć Teleport…

Jestem zazwyczaj fanką podwójnego TP. Jasne. Jeśli ktoś potrafi tego użyć. Giants zaś postanowiło używać teleportu Pepiiego i Werlyba w kilkusekundowych odstępach, przez co po prostu po kolei wbiegali na śmierć. 10/10 would use again. Beznadzieja.

Giants w tym meczu było nieskoordynowane, wyglądało na zagubione i całkowicie oddało tę grę Origen.

OG też należy się pochwała, chociaż to prawie darmowe zwycięstwo.

MVP – Niels jak dla mnie. Jasne, xPeke i sOAZ byli świetni (gratuluję 600 zabójstw w LCS, Peke!), ale ich ADC potrzebuje więcej uznania. Grał naprawdę dobrze i bardzo podobała mi się jego agresja.

 

Fnatic – H2K

Znowu ktoś zbliżył się do pokonania Fnatic i znowu się nie udało. H2K uzyskało przewagę dzięki niefortunnej dla Fnatic inwazji na 1 levelu, podczas której Odoamne (tu w roli Gnara) dostał dwa zabójstwa. Pozwoliło mu to na spokojny laning phase, a H2K dało nadzieję. Nadzieja ta żyła aż do okolic 25 minuty. W międzyczasie H2K wyrobili sobie przewagę w złocie, nawet dość pokaźną. Wtedy FNC zauważyło dla siebie szansę i zabiło wszystkich przeciwników w trakcie jednej walki, dzięki swojej czujności złapali ich poza pozycją. Tym sposobem przybliżyli się do odrobienia straty. Później kolejny teamfight był na ich korzyść, a poza killami uzyskali również barona.

H2K nie dało rady Fnatic, kiedy złoto zaczęło być wyrównane. Seria wygranych trwa dalej.

Czy FNC robi to specjalnie? “Hej chłopcy, jest tydzień 7, dzień 1. Zróbmy tak, żeby było 7-1 i zobaczmy, czy uda nam się wygrać.” Tak to wyglądało, ponieważ błędy, które doprowadziły do ich zaległości, były dość poważne. Nie jak FNC.

MVP – Febiven jak dla mnie się popisał i był jednym z głównych czynników, które pomogły Fnatic wrócić do gry.

 

 

Gambit – SK Gaming

Whoa, to dziwne wybory z obu stron. Próbowali przeciwnika oszukać, zagrozić mu, zdezorientować, coś tam.. Skończyło się z niestandardowymi kompozycjami, chociaż całkiem możliwymi, nie tak źle.

Wymieniam w kolejności top, jungle, mid, adc, supp.

SK – Nautilus, Ekko, Viktor, Ezreal, Lulu

GMB – Yasuo, Gragas, Orianna, Corki, Alistar

Kompozycje nie brzmią może wyjątkowo dziwnie (… poza Yasuo na topie, bo dawno go tam nie było), ale sama faza wybierania i banowania była bardzo ciekawa i tajemnicza z obu stron. Jeśli chcecie nauczyć się wprowadzania przeciwnika w błąd – polecam.

Gambit pokazało się bardzo ładnie. Spotkanie było rozrywkowe i zasługuje na uwagę.  Mieli kontrolę i znów widać, że radzą sobie coraz lepiej. Na dodatek to wombo combo, holy molly…

MVP – no i tego nie mogłam się doczekać. Cabochard (Carryshard?), ty bestio! Piękna gra Yasuo, ewidentnie zabłyszczał. W ogóle się nie spodziewałam.