r.

Podsumowanie NA LCS Tydzień 8 Dzień 1

Za nami kolejny tydzień. Wiemy już, że jedna drużyna spadła do Challenger Series i nie zobaczymy jej na pewno w przyszłym sezonie. 

NME – Cloud9

To Cloud9, które fani chcieli widzieć od początku sezonu letniego i ich wymarzony Incarnation. Jako Ahri nakładał wielką presję na przeciwnego mida. Cloud 9 wyglądało na zdecydowane i spójne – nareszcie! Prawdopodobnie opłacił się właśnie powrót Haia. Na dodatek w jungli zagrał Shyvaną z oczekiwanym przez wszystkich ulepszeniem Sated Devourer. Poradził sobie świetnie i był w stanie kontrolować przeciwnego junglera nawet we wczesnych fazach gry, co dla Shyv jest dość nietypowe. Zaskakujący pick był też po stronie NME – Master Yi na midzie (zupełnie jak Faker!), niestety nie zadziałał.

C9 zdobyło przewagę wcześnie, a grę zamknęło dość szybko. Clear calls, good plans. Dobrze, że wciąż wiedzą, jak to się robi. Gra trochę w stylu C9 z sezonu 4.

MVP – Incarnation. Wywierał ogromną presję nie tylko na midzie, ale też na innych częściach mapy, poza tym świetnie zagrał pod względem mechaniki Ahri.

TIP – TSM

Rush na agresywnych junglerach jest bestią. Swoją Nidalee wygrał grę dla TIP już na samym początku. W ogóle cała drużyna pokazała się w końcu z najlepszej strony – agresywnej, zdecydowanej, jednolitej. Podobali mi się. Dobrze poradzili też sobie z shotcallowaniem przeciwko kompozycji TSM. Tutaj było to zdecydowanie trudne zadanie, ponieważ TSM posiadało Twisted Fate oraz Shena, co oznacza możliwość szybkich rotacji. Duży szacunek za to, że dali radę to obejść.

Nie podobał mi się za to występ WildTurtle – znowu widzimy z jego strony skakanie w zbiorowisko przeciwników, złe pozycjonowanie, zostawanie zbyt długo. Ciekawe, czy znów wykorzystają Keitha.

MVP – Rush. Świetny występ, obecność na mapie.

CLG – TL

ZionSpartan znów ładnie jako Fizz.

CLG przejęło kontrolę już na początku między innymi dzięki niemu. Wyrobił bardzo dużą przewagę ponad Quasem. Spotkanie było ogółem spokojne, a CLG wygrało dzięki genialnej akcji Doublelifta, który wyeliminował dwóch carry TL (Pigleta i Fenixa), dzięki czemu zdobyli barona i zamknęli grę bez żadnego problemu.

MVP – Doublelift za wygranie gry w pojedynkę.

GV – DIG

Bardzo długa gra, ale znalazło się w niej wszystko – pentakill (brawo, Shiphtur!), barony, kradzieże, odrabianie wielkich strat, powroty, zmieniające losy gry haki Thresha…

No właśnie, Thresh.

Gra na początku była w rękach Dignitasu. Można się tego domyślić po pencie Shiphtura z 14 minuty – to niesamowicie wcześnie. Jednak Gravity, jak przystało na drużynę z pierwszego miejsca, nie poddało się bez walki. Było intensywnie. Przed przegraną kilka razy ocalił ich Move kradnąc obiekty Dignitasu. Nadludzkim wysiłkiem po dość długim czasie GV było nawet blisko wygranej… I wtedy BunnyFuFuu dał się złapać na hak Thresha, został zabity, a po nim cała jego drużyna. Szkoda, bo im kibicowałam. Dignitas natychmiast skończył grę po tym incydencie, ponieważ czas respawnu przeciwników wynosił ponad 70 sekund.

MVP – Shiphtur bo penta i ogółem ładna gra z jego strony, ale pamiętajmy o szacunku dla Move, dzięki któremu GV zostało w grze tak długo (56 minut)

TDK – T8

No ładnie, od razu widać, że gra na poziomie, skoro grają dwie drużyny z dolnych partii tabeli.

Gra znowu długa i na pewno nie nudna -mnóstwo walk, a na dodatek ważyły się losy TDK, ponieważ przegrana oznaczałaby dla nich autorelegację. I przegrali.

Żadna drużyna nie wyrobiła miażdżącej przewagi przez bardzo długi czas. Zawiodło mnie TDK zdecydowanie. Miałam nadzieję, że poprawią się teraz, kiedy grają już w pełnym składzie. Ich “styl” wygląda na brak koordynacji i planu, a także komunikacji. Nie potrafią teraz nawet dobrze rozegrać kompozycji swojej drużyny – wybierają championy do poke’owania i… nie stosują tego. To tak jakby walczyć jako ADC z odległości melee. Będą mieli czas na trening w Challenger Series.

MVP – Nien. Naprawdę coraz lepiej mu idzie.