League of Legends r.

Pani Ogrodu – opowiadanie

Witam serdecznie. Dzisiejszy artykuł będzie dość nietypowy. Pokażę pracę, a dokładniej opowiadanie, autorstwa Jaelith 

Praca została wysłana do mnie 11 maja, baaaardzo przepraszam, że nie udostępniłem jej wcześniej. Jak każdy wie, miałem przerwę od How2Play z powodu prywatnych problemów. Nie przedłużając – miłego czytania!


Raz… Dwa… Trzy… Cztery… Powolne kapanie wody jest takie kojące. Pochylam się nad liściem i widzę kroplę powoli spływającą w dół. Przesuwa się po linii żyłek i znika u nasady pąka. Kolejna podąża za nią, tuląc się do różowych płatków. Roślinom tak niewiele trzeba. Trochę wody i słońca, by były piękne. Podnoszę wzrok i rozglądam się po moim królestwie. Drzewa naokoło wyciągają pnącza w moim kierunku, a ja delikatnie gładzę je opuszkami palców. Czuję ich radość, co wywołuje uśmiech i na mojej twarzy. Cały ogród tętni dobrą energią pod dotykiem swojej królowej. Chociaż wolę, kiedy mówią do mnie “mamo”, one też to lubią. Pochylam się nad jednym z pąków. Wyciąga swoje drobniutkie listki, kiedy czuje moją obecność. Składam pocałunek na każdym z jego płatków i czuję, jak drży w euforii. Pomyśleć, że kiedyś też byłam taka radosna, niewinna i bezbronna…

Dawno temu rosłam w tym samym ogrodzie wśród wielu innych kwietnych dzieci. Byłam pełna życia i zapału. Pamiętam, że z utęsknieniem wyczekiwałam Pani Ogrodu. Kochałam ją. Zawsze przyprowadzała ze sobą gości, którzy dzielili się z nami wspomnieniami. To było takie ekscytujące. Wiadomość o nowym przybyszu zawsze rozchodziła się z prędkością błyskawicy. Czekałyśmy. Ja i moje siostry. I było na co. Wspomnienia były odurzające. Płomienna miłość, paląca nienawiść, bezbrzeżny smutek, rozrywająca tęsknota, gryząca zawiść… Nasza Opiekunka karmiła nas nimi, a my przyjmowałyśmy je z ochotą.

Pani Ogrodu była niezwykła. Zawsze śpiewała nam, maleńkim, piosenki o słońcu i deszczu. Dbała, by nie dokuczał nam południowy skwar ani wieczorny chłód. Nauczyła nas siebie kochać. Kiedy nieco podrosłam, zaczęłam lepiej rozumieć miłość. I zaczęło mi przeszkadzać, że brakuje jej we wspomnieniach, które otrzymujemy. Nie znalazłam jej w żadnym z nich mimo usilnych starań i w końcu pojęłam, że ludzie tak naprawdę oddają nam tylko to, czego nie chcą pamiętać. I że wszystkie te myśli są złe. Kiedy mówiłam o tym Pani Ogrodu, uśmiechała się tylko tajemniczo i odchodziła. Przestałam jej ufać. Zaczęłam baczniej obserwować, słuchać głosów roślin i powoli dostrzegłam ogrom ich bólu. Wspomnienia wciąż napływały niepowstrzymaną falą, a ja nie umiałam się przed nimi bronić. Teraz czułam poczucie winy, nienawiść do samej siebie, wstręt, samotność, one już mnie nie fascynowały. Powoli popadałam w szaleństwo, usychałam. Mimowolnie zaczęłam też słuchać Pani Ogrodu i odkryłam jej gniew i żal, które tak skrzętnie przed nami ukrywała, bolesne wspomnienia, których nie była w stanie nam zostawić. Widziałam, jak ścina kwiaty, aby sycić się ukrytym w nich bólem ludzkich wspomnień za cenę ich życia. I zrozumiałam, że Ogród przez nią cierpi. Musiałam działać.

Wykorzystałam swoją wiedzę zaczerpniętą ze wspomnień, aby kreować magię płynącą przez mój organizm. Jako kwiat nie mogłam opuścić ziemi, ale nie musiałam być dłużej kwiatem. Mogłam więcej. Zebrałam całą moją magię, myśląc o ludzkich wspomnieniach. Byłam czerwonowłosą pięknością, która złamała serce mężczyźnie swojego życia… Tajemniczą szamanką wygnaną ze swojego plemienia… Damą patrzącą na męża z kochanką u boku… Delikatną dziewczyną, wykorzystaną i porzuconą… Trupem kobiety, powoli opadającej na dno jeziora… Jak mógł o niej zapomnieć!?

Po raz pierwszy otworzyłam oczy i spojrzałam na świat tak, jak widzą go ludzie. Więź z Ogrodem, która towarzyszyła mi od zawsze, prawie zanikła, ale wciąż słyszałam ciche szepty moich sióstr. Przyjrzałam się swojemu nowemu ciału. Moje kształty stały się ludzkie, ale nie wyglądałam do końca jak człowiek. Częściowo wciąż byłam różą, ale cieszyło mnie to. Róże mają kolce, ludzie nie.

Ruszyłam przez Ogród. Kwiaty odwracały się ciekawie w moją stronę, a ja czułam ich fascynację. Wyczuwałam też delikatny zapach Pani Ogrodu, jakby lilii wodnej. Z każdym krokiem stawał się intensywniejszy. Znalazłam ją w zagajniku w sercu Ogrodu. Stała plecami do mnie. Na moich oczach odcięła maleńki fiołek i przycisnęła do nozdrzy, a mnie przeszyła błyskawica jego cierpienia. Krzyknęłam, a z ziemi wystrzeliły cierniste pnącza i owinęły się wokół kobiety, unieruchamiając ją. Wbiła we mnie nierozumiejące nic spojrzenie, a ja pierwszy raz poczułam w niej nutkę lęku. Omiotłam ją wzrokiem. Pani Ogrodu miała białe jak śnieg włosy, niedbale spięte z tyłu głowy. Jej pokryta zmarszczkami twarz sprawiała wrażenie dobrotliwej, ale oczy były zimne, a usta drwiące. Sięgnęłam w głąb kobiety i zalała mnie fala wspomnień, nienawiści, rozpaczy i zrezygnowania. To było tak gwałtowne. Na policzku poczułam łzę i zacisnęłam pieści, a pnącza wzmocniły uścisk. Staruszka wbiła spojrzenie swoich oczu w moje, a życie uszło z niej powoli. Była pusta…

Ogród ucichł, jakby czekając na to, co się stanie. Kwiaty płakały, a ja zrozumiałam, że się boją. Pierwszy raz były same.

– Ja was ochronię – powiedziałam.

Podeszłam do żywopłotu i delikatnie pogładziłam palcami miejsce, skąd Pani zerwała fiołek, a w reakcji na mój dotyk zakwitł tam nowy pąk. Wyciągnął kruche listki w moim kierunku, ciesząc się moją bliskością. Poczułam miłość kwiatów. Było w nich tyle miłości, choć karmiono je tylko cierpieniem. Tę miłość chciały dać właśnie mnie…

Pięć… Sześć… Siedem… Osiem… Zaczął padać wiosenny deszcz. Cały Ogród odpręża się, a ja razem z nim, kiedy jego krople delikatnie łaskoczą moją twarz. Uśmiecham się i wyciągam na ciepłej od słońca trawie. Woda i słońce. Tak mało nam potrzeba by rosnąć. Tak niewiele…


Chciałem dotrzymać słowa nadanemu naszej Czytelniczce. Co sądzicie o pracy Jaelith? Zapraszam do dyskusji!