r.

Kindred – Śmierć nadchodzi

Fanart to nie tylko obrazki i cosplaye zagranicznych autorów. Polacy też potrafią tworzyć - i to w innej dziedzinie sztuki...

Słyszeliście kiedyś o Wattpadzie? Jest to portal, który zrzesza “młodych pisarzy”. Nie będę tutaj oceniać ogólnego poziomu piszących, bo czasami można się naprawdę zrazić, jednak warto szukać perełek. Mamy dla Was właśnie taką – i to związaną z LoL-em!

Opowiadanie o Kindred!

Jej miecz zaczął błyszczeć w kolorze lśnienia, które parę chwil temu ją otaczało. Przerzuciła broń do jednej ręki i ruszyła prosto na Owcę, zadając błyskawiczne ciosy, które – ku jej zdziwieniu – zostały odbite zwykłym niebieskawym łukiem.

“Przecież taka broń powinna już dawno zostać połamana. Na dodatek przyjmuje uderzenia z nie byle jakiego miecza.” – zszokowana, myślała.

Owieczka również dziwiła się nagłą płynnością i celnością, jakie zyskała jej przeciwniczka. Do obrony musiała używać łuku, co się rzadko zdarzało. Jednak ona się nie martwiła. Dostała go w prezencie od Wilka, który uprzedzał, że łuk jest niezniszczalny.

__kindred___by_mroczniak-d9pfb47

– Widzę, że mamy wspólnego wroga. To nie byłam ja. – Podchodziła coraz bliżej do mężczyzny. Owieczka wycelowała w głowę kobiety. Czekała na znak.
– Szukacie mordercy, który zabił mojego ojca – mówiła dalej. – Jest was dużo, a – i jeszcze jedno. Powiedz tej cholernej babie, żeby przestała we mnie celować.
“Jak ona ją zobaczyła?” – myślał Jarvan. Dał znak Owcy, by opuściła broń.
– Wierzę ci, dlatego przyłącz się do nas – podał jej rękę.
– Przyłączę się, ale ręki Ci nie podam – rzuciła z uśmiechem.

never_one____by_namiwami-d9oof97

Kobietę ogarnął dreszcz. Nagle zatrzymała się, ale nie z własnej woli – ktoś ją do tego zmusił. Przed jej twarzą pojawiłwa się czarna postać przypominającą bardziej cień niż człowieka. Wyrwała złoto z rąk ofiary i rozpłynęła się w powietrzu, tak się kobiecie zdawało. Tak naprawdę znajdowała się na dachu jednego z wysokich budynków, treptając powoli i przeliczając ukradzione monety.

Wtedy obszar wokół niego ogarnęła zielona mgła. Złodziej wiedział, co to znaczy. To była ona. Zaczął uciekać, skacząc z dachu na dach. Mgła go doganiała, dlatego zeskoczył z budynku, licząc na to, że ucieknie między budynkami. Skręcając w jedną z uliczek, potknął się się i zarył swoją maską o ziemię. Wstał, biegnąc dalej przed siebie. Ślepy zaułek. Nie miał gdzie uciec, chciał zawrócić jednak mgła była już za nim. Wyłoniła się z niej postać trzymająca w ręce długą włócznię.

– Witaj Kalisto – powiedział złodziej.

Jesteście ciekawi, kim był złodziej? Jak rozwinęła się sytuacja z Jarvanem? I kto wygrał pojedynek? Całość możecie przeczytać tutaj: klik!

[latest_posts category=”leagueoflegends” count=”9″]