League of Legends r.

Jestem twoją przyszłością. Opowiadanie o Camille

Tutaj Mika! Dawno się nie... Czytaliśmy? Ale wracam do Was z czymś specjalnym. Opowiadanie o Camille, nowej bohaterce League of Legend!

Jak wiecie How2Play to redakcja, jednak nie jesteśmy tutaj tylko po to, by informować Was o zmianach etc., ale by zapewnić rozrywkę. Dlatego teraz przedstawiamy Wam coś o Camille, czego nie znajdziecie nigdzie indziej! Z góry przepraszam wszystkich koneserów sztuki. Humanem nie jestem, a opowiadanie dziewicze. <Kłania się i prosi zawstydzona o wyrozumiałość>

Camille – Stalowy Cień

Camillle

Deviantart: Mika444

Jestem Twoją przyszłością.

Nie mogłam złapać tchu. Czułam, jak coś ciężkiego zgniata mój tors. Wydarzenie to wywoływało metaliczny posmak w ustach, zamazany obraz i przenikliwy pisk w mojej czaszce. Przeszył mnie lodowaty niczym czyste ostrze dreszcz, gdy starałam się resztkami powietrza w płucach wykaszleć krople krwi. Powoli odzyskiwałam zmysły, a ktoś jedynie na to czekał.

W końcu zaczęłam na tyle kontaktować, by poczuć, gdzie jestem. Mój policzek ocierał się o brudną, zabłoconą ziemię. Czułam jej smak równie obrzydliwy, co typowe pełnowartościowe posiłki z Zaun. Możliwe nawet, że pochodzą one właśnie stąd. Wolałam o tym nie myśleć. Smród tych ulic wystarczająco wrył mi się w banię… Moje ręce… Nie mogłam nimi ruszać. Były połamane? Niemożliwe…

Zaraz po czuciu, odzyskałam w pełni słuch. Byłam blisko ulicy. Musiałam być. Jazgot samochodów, maszyn parowych, trąbienie i wrzaski tych popapranych kierowców, którzy mogliby zamknąć swoje jadaczki. Udało mi się wychwycić jeszcze jeden cichy szmer, niemal nad moim uchem. Gdy tylko dotarło do mnie to przeszywające uczucie ocieranego metalu o kamień, poczułam, jakby ktoś przejechał mi papierem ściernym po zębach.

Zacisnęłam oczy, a po otworzeniu wszystko stało się wyraźnie. Podniosłam wzrok i zobaczyłam wysoką, smukłą sylwetkę. Niebieskie diody w ciemności skutecznie uniemożliwiały mi identyfikację. Spojrzałam na moje ręce, którymi tak usilnie próbowałam ruszyć. Hextechowe części walały po kamiennej drodze zaułka. Moje rękawice… Moja broń.

Bez wzmocnień jesteś niczym – odezwała się swoim robotycznym głosem. Cyborg…? Chwila. Co ona właśnie powiedziała?! – Twoje ramiona. Czy to nie z nich byłaś tak dumna?

Zamknij się, stara wiedźmo – wysyczałam, widząc przed oczami klatki wspomnień. Poszukiwałam jakichś informacji o obecnym miejscu pobytu Jinx, ale gdy przybyłam na miejsce, mój informator był martwy.

Wtedy ją zobaczyłam. Nie miała na sobie nawet kropli krwi. Z wyglądu była dostojna, opanowana. Nie mogłam się ruszyć, widząc jej analizujące mnie spojrzenie. Zawahałam się, a ta jakby uważając mnie za niewartego uwagi śmiecia, po prostu zaczęła odchodzić. Ośmieszyła mnie tym jednym pogardliwym wzrokiem. Nie mogłam tego znieść. Musiałam ją złapać. Znów ten ból w skroni… Co było dalej?

Grzeczniej, szczeniaku… – powiedziała, zatrzymując jedną ze swoich zmodyfikowanych nóg tuż przed moją twarzą. – Jesteś… Interesująca.

Powiedz mi coś, czego nie wiem – parsknęłam pokazując, że się jej nie boję. To był błąd… Nawet nie spostrzegłam, gdy gwałtownym, ale precyzyjnym ruchem uderzyła w przygniatającą moje ciało górę gruzu…

Pamiętam. Uciekała przede mną, przynajmniej tak myślałam. Trzymała się blisko ziemi, odbijając się od budynków swoimi linami. Czemu nie wydało się to dla mnie podejrzane? Dlaczego wtedy nie wbiła się gdzieś wysoko, nie miałam prawa jej dogonić. Wszystko przemyślała. Każdy pieprzony ruch.

Choć inteligencją nie grzeszysz… – czułam się, jakby właśnie czytała mi w myślach. Jej zimny uśmiech czerpał w moim cierpieniu satysfakcję niczym z dobrze wykonanego zadania. – Jednak jest w tobie coś znajomego. Choć zbyt ludzkiego. – Nie rozumiałam jej słów. Próbowałam coś powiedzieć, jednak z mych ust wydobywała się jedynie krew. Ledwo łypałam oddech. Poczułam ból w brzuchu… Tak… Walka. Zaskoczyła mnie.

Zawróciła, wykonując gładki cios wzdłuż horyzontu. Zasłoniłam się. Moje rękawice wytrzymały cięcie, choć pozostało na nich głębokie wcięcie. Ta odskoczyła, spoglądając na mnie z wyższością. W jej oczach widziałam morderczą pewność siebie. Więc zaczęłam robić to, co w życiu wychodzi mi najlepiej. Atakować! Jednak nieważne, ile ciosów wyprowadziłam, ona wszystko odparowywała. Jej hextechowe wzmocnienia były… niesamowite. W końcu po długiej próbie udało mi się wprowadzić bezbłędny cios. Przynajmniej tak mi się wydawało. Ale ona zdawała się nic nie poczuć. Rozżarzone na krwisto pomarańczową barwę oczy przeszyły mój umysł. Dała się trafić? Niemożliwe. Choć nic jej nie zrobiłam, zdawała się być zaskoczona. Nie sądziłam, że kiedykolwiek o tym pomyślę, jednak to był ten dzień. Musiałam uciec. Zawiodłam…

Uczysz się na błędach – powiedziała z zadziornym uśmiechem, który powoli doprowadzał mnie do szału. Jak znalazłam się na dole? Sama nie wiem, nie pamiętam niczego poza dziwną siłą, która nie pozwalała mi opuścić arenę walki.

Skończyłaś? – spytałam, cała zawstydzona porażką. – Po prostu mnie zabij. Przestań się mną bawić jak jakieś chore monstrum tylko mnie dobij – palnęłam. Jak ja teraz mogłam spojrzeć innym ludziom w oczy? Wielka Vi, pogromca bandytów, postrach Piltover. Pokonana w tak żałosny sposób, próbując uciec z walki, którą wszczęła. Kobieta nagle wyprostowała się.

Może jednak się na tobie przeliczyłam? Jesteś dopiero dzieckiem. Z wielkim potencjałem… – Nie zrozumiałam znaczenia jej słów.

W niczym nie jesteśmy podobne – warknęłam do niej.

Szukasz siły, kierujesz się własnymi zasadami. Masz własne prawo i cel. A co najważniejsze, popełniasz te same błędy – usłyszałam, choć samochody mocno zagłuszały to, co mówiła. Brednie, gadanie starego próchna. Niech jeszcze palnie coś w stylu “ja w twoim wieku…”, a łeb naprawdę mi eksploduje… – Uważaj dziewczyno. Jestem twoją przyszłością – rzekła surowo.

Nim zdążyłam jej odpyskować, nadjeżdżający pojazd oślepił mnie, a mój przeciwnik… zniknął. Nie wiedziałam, co robić. Myślałam, że zostawiła mnie na śmierć… W końcu, prawdopodobnie przez utratę krwi, straciłam przytomność. Obudziłam się w ramionach dziewczyny, nie czułam już ciężaru gruzu na sobie. Byłam wolna.

Cupcake?

Vi… – Usłyszałam głos mojej Caitlyn…