r.

H2Chilli – Pieprzę tryhardów

Czyli o tym, jak community potrafi spieprzyć każdy fajny pomysł.

Ludzie po raz kolejny w krótkim czasie popadli w zachwyt. Czemu? Czyżby w końcu wypuszczono skiny za IP? A może nareszcie doprowadzono do balansu idealnego? Cóż, na te rzeczy musimy poczekać – tym razem community z niecierpliwością czeka na powrót trybu All For One, gdzie każda z osób w drużynie podaje swoje propozycje, a następnie wszyscy grają tym samym champem. Świetna sprawa – wystarczy przypomnieć sobie, jak wyglądała gra Ziggsami (a w tej chwili zabawa może być jeszcze bardziej dzika – pomyślcie choćby o bombach Zileana, które może detonować także inny Zilean!). To nie jedyny tryb który wywołał wiele radości u graczy. Ja jednak podchodzę do tej zabawy sceptycznie.

niedojebanie

Powód sceptycyzmu jest prosty – community. Społeczność naszej ulubionej sieciówki ma pewne tendencje, które powodują że czasami granie w LoL-a zwyczajnie brzydnie. Przypatrzcie się normalom – jak często widujemy Zedów czy innych Yasuo? Jak często na liniach pojawiają się FOTMy? Ludzie nie potrafią się wyluzować nawet na normalnych meczach i oczekują, że każdy będzie grał niemal profesjonalnie. (Oczywiście nie mówimy o meczu, gdzie ktoś z naszej drużyny dostaje 0/4/0 w 5 minuci – wtedy faktycznie irytacja jest jak najbardziej na miejscu… ale o tym innym razem). Ludzie hejcą na normalach, jakby walił im się świat z powodu jednej przegranej. No dobra, ale co to ma wspólnego z innymi trybami gry?

Ano to, że ludzie robią WSZYSTKO, żeby wygrać. Oczywiście nie wszyscy, nadal jest grupa, która ponad wszystko stawia dobrą zabawę. Rozumiem też, że każdy chce czasami przetestować coś popularnego (vide Nidalka na URF-ie; zresztą podejrzewa, że tutaj znowu się ich będzie pojawiać MNÓSTWO…). Problem jednak w tym, że jest grupa ludzi, która w każdym pojedynczym meczu będzie spamować czymś w stylu Nida/Zed/Yasuo/Darius. Nie dla czystej radości z gry czy czegoś w tym stylu – chodzi o to, żeby wygrać.

Dramatyzuję? Może w pewnym stopniu i tak. Wiadomo, nie można odbierać ludziom szansy na wybranie tego, czego chcą. Nie mówcie mi jednak, że osoba, która na 10 meczów postanawia wybrać 10 razy to samo, nie próbuje lecieć w tryharda, żeby tylko wygrać mecz. Wszystkie te tryby są włączane na krótki czas, a ludzie zamiast testować coś nowego, wolą ciągle trzymać się tego samego. Przy poprzednich All For One niesamowicie cieszyłem się, kiedy okazywało się, że w przeciwnym teamie widzę coś innego niż FOTMy. Na URF-ie praktycznie co mecz widziałem Zeda (co najmniej jednego). Na Nemesis ludzie usilnie próbowali wciskać innym Urgota i Zaca. Gdzie te propozycje Rito, żeby wepchać przeciwnika w drużynę złożoną z 5 tanków? Nah, lepiej dać to, co “najgorsze”.

 

Przyzwyczajajcie się, wkrótce to będzie częsty widok.
Przyzwyczajajcie się, wkrótce to będzie częsty widok.

Pójdźmy krok dalej – ARAM. Pamiętam jeszcze czasy, gdy mecze ARAM-owe były czysto umowne i rozgrywane na customach. Ile czasu czasami trzeba było czekać, bo ktoś dostał złego champa? Ba, zdarzało się, że mecz rozpoczynał się po 30 minutach. Tylko po to, by jakiś matoł postanowił się recallnąć po pierwszej potyczce albo kupić Mejai. Czasami ręce opadały… no i z tego powodu zarzuciłem granie ARAM-ów aż do wyjścia oficjalnie wspieranej przez Rito mapy. Świetny pomysł! Co z tego, skoro szybko wykształciła się grupa ludzi zakładających alty i kupujących tylko te postacie, które radziły sobie na ARAM-ach najlepiej (sic!)? Nagle (IMHO) cała zabawa z grania tym, co nam gra da (choćby chodziło o Tarica/Poppy/Zaca/pre-rework Garena) idzie do piachu, bo magicznym sposobem te osoby co drugi mecz grają kimś w stylu Nidalki. Bo czemu nie?

Jako wisienkę na torcie dowodzącą tego, że społeczność (a przynajmniej jej większa część) jest ostro podupczona, jest… Team Builder. Pamiętam, że Riot wprowadził go jako alternatywę dla ludzi, którzy dostawali srogiego hejta od innych za picknięcie np. innego botlane’a, niż mówi meta (wiecie, coś w stylu np. GP+Xin – jest kilka takich połączeń, które powodują że 90% randomów się gubi i nie potrafi nawet pod wieżą farmić) czy jakiegoś “troll” junglera. (Pamiętacie jeszcze, co mówiłem o tryhardach na normalach?) Ot – teraz mamy TB, więc pickniemy sobie taki bot i będziemy czekać, aż ktoś postanowi dołączyć i z nami zagrać! Jak wygląda rzeczywistość? Czyste wymuszanie mety. Na bota szuka się tylko ADC i supp, na mida szuka się maga albo asasyna, na topa najlepiej tanka, na junglę fightera (z możliwie niewielkimi zmianami). Chcesz trollować albo zrobić nietypowy teamcomp? Kurczę no, problem, zostają Ci tylko normale… czyli wracamy do nagłego wyboru nietypowego champa, hejtu ludzi i jednej z kilku reakcji: trollowanie współgraczy (“bo skoro on to robi, to ja mogę feednąć! durr”), milczenie, jeśli Twój pomysł wypali (“…udało się na farcie…”) lub całej masie reportów, jeśli coś nie wyjdzie w jednym meczu (“REPORT INTERNATIONAL TROLLING”). Naprawdę jest bardzo fajnie, jeśli uda Wam się trafić na ludzi, którzy stwierdzą: “hm, czemu nie, spróbujmy” i nie będą Was obwiniać o to, że coś nie pykło.

Ot, typowy wygląd poszukiwanych ról - nie liczcie na wielkie różnice.
Ot, typowy wygląd poszukiwanych ról – nie liczcie na wielkie różnice.

 

Dlatego też do coraz to nowszych featured game mode’ów podchodzę z dużą rezerwą. Ludzie zawsze będą pickować coś nie dla zabawy, a dla czystej wygranej. Naprawdę nie wiem, co takim osobom dzieje się w życiu osobistym, że traktują grę – nawet na śmiesznych tymczasowych trybach! – za coś ultra poważnego i starają się spamować tym samym najbardziej popularnym champem, ale to zwyczajnie przykre (Rito przytoczyło w interakcjach All For One przykład Zileanów – będę naprawdę zaskoczony, jeśli na 30 rozegranych gier trafię na to chociaż raz…). Przypomina mi się tekst sprzed roku czy tam dwóch lat pewnego gracza, który miał styczność z grą od czasów bety: “czasy, gdy można było wybrać byle co na byle jaką linię już dawno minęły”…