League of Legends r.

Gwiazda Zmierzchu. Opowiadanie Star Guardian

Grupa bąbelków kieruje się w stronę Czarodziejek Gwiazd: Lux, Lulu, Miss Fortune, Poppy i Jinx. W środku ich chmary otwiera się portal, przez który wypełzają długie macki i z którego wydobywa się maniakalny śmiech...

Opowiadanie “Gwiazda Zmierzchu”

Autorstwa Ariel Lawrence

Streszczenie

Grupa bąbelków kieruje się w stronę Czarodziejek Gwiazd: Lux, Lulu, Miss Fortune, Poppy i Jinx. W środku ich chmary otwiera się portal, przez który wypełzają długie macki i z którego wydobywa się maniakalny śmiech. Czarodziejki Gwiazd walczą z bąbelkami, ale jeden z nich trafia Lulu. Rozbija się on po zderzeniu z policzkiem bohaterki, a z jego wnętrza wypływa ciemność i otacza ją atramentową chmurą. Lulu mdleje. Czarodziejki Gwiazd niszczą bąbelki, portal się zamyka, a Lulu budzi się, mówiąc “ona nadchodzi!”. Lux chce, żeby Miss Fortune powiedziała o tym Ahri, ale Sarah stwierdza, że nie rozmawiają ze sobą, ponieważ Ahri nie przyszła na piżamową imprezę i nie chciała jej pomocy.

Choć nie jestem w życiu poważny, nie zmyślam – to naprawdę jest streszczenie tego tekstu.

Opowiadanie kończy się pytaniami:

Co mogło wzbudzić w Sarah taki niepokój? Gdzie udała się Ahri? Co nadchodzi?

Czy mamy dość siły, by się z tym zmierzyć?

Czy ja mam dość siły?

Całe opowiadanie

Mam tyle pytań, które chcę jej zadać. Gdy idziemy, spoglądam na nią z boku. Patrzy prosto przed siebie. Obserwuję, jak przesuwa wzrokiem po odległej części parku. Jej czerwone włosy wyłapują przy każdym kroku ostatnie promienie popołudniowego słońca. Czy coś dostrzega? Czy tak zwykle wyglądają jej patrole? Czy jest znudzona? Dlaczego tu jest? Nie wierzę, że chciała przyjść. Czemu przyszła? Przyspieszam kroku, by za nią nadążyć.

– Fortu… Sarah – poprawiam się.

Nie odwróciła wzroku od ścieżki przed nami, więc kontynuuję.

– Dzięki, że przyszłaś. Wiem, że poprosiłam cię o to na ostatnią chwilę. Lulu czasami rysuje dziwne rzeczy. Właściwie to bardzo często. A inne Czarodziejki Gwiazd z twojej drużyny…

– Ez naprawdę dostał karę, Lux – odpowiada.

– Och – dukam. – W porządku – czuję, jak rumieńce wypływają mi na policzki. Pociągam za czubki rękawiczek. Spogląda na mnie, a na jej twarzy pojawia się uśmiech.

– Chciał tu być – mówi. – Soraka też, ale Pantheon miał problemy kadrowe. A Syndra prowadzi dziś zajęcia z astronomii na uniwersytecie…

– A Ahri? – wypalam zbyt szybko.

Uśmiech Sary zwęża się.

– Jest zajęta.

– Rozumiem – rzucam, szukając sposobu na zmianę tematu. Na środku parku Janna popycha Poppy i Jinx na trzeszczącej karuzeli. Lulu buja się na pobliskiej huśtawce, której metalowe łańcuchy dzwonią delikatnie, niczym samotne wietrzne dzwoneczki. W parku nie ma nikogo poza nami. – Jest dość cicho.

– Jak mówiłaś, to pewnie nic – odpowiada spokojnie.

Wyjmuję z kieszeni złożony kawałek papieru. Poszarpana krawędź, powstała po wyrwaniu kartki z notesu Lulu, łagodnie trzepocze na wietrze. Sylwetki obiektów na placu zabaw oraz linie energetyczne otaczające park miejski Valoranu były wyraźnie widoczne, ale to kręgi na niebie mnie niepokoiły. Poppy mówiła, że na lekcji fizyki było za gorąco i Lulu rysowała, by nie zasnąć.

– Spójrz! – krzyczy Lulu, wyrywając mnie z zamyślenia. Siedzi na huśtawce, która właśnie zawisła w najwyższym punkcie łuku, i podekscytowana wskazuje horyzont. Jasny punkt wzniósł się tuż nad panoramą miasta. – Gwiazda Zmierzchu! Pierwsza ją zobaczyłam.

Wypuszczam oddech. Nawet nie wiedziałam, że go wstrzymuję. To po prostu gwiazda. Gwiazdy nie mogą nas skrzywdzić.

– Gwiazda Zmierzchu nie jest tak naprawdę gwiazdą – jęczy Poppy. – To planeta.

– Janna mówiła, że wszystko ma w sobie światło gwiazd – zaczyna wykłócać się Lulu.

Janna zgadza się, kiwając głową.

– Jakie będzie twoje życzenie, Luluś? – Jinx żongluje Shiro i Kuro, siedząc na kręcącej się karuzeli. Lulu zamachuje się nogami, by rozbujać się jeszcze wyżej.

– Więcej gwiazd! – krzyczy. – Chcę zobaczyć więcej gwiazd.

– Ale jeszcze nie jest ciemno – mówi Jinx. – Inne gwiazdy jeszcze się nie pokazały.

– To nie ma znaczenia – Lulu zamachuje się jeszcze mocniej. – Inne gwiazdy zawsze tam są, bez względu na wszystko. Nawet jeśli nie można ich zobaczyć.

– Rakietowy oddech ma rację – mówi Poppy, próbując zamaskować, że zgadza się z Jinx, przyglądając się nieistniejącej rysie na swoim młocie. – Musi się zrobić bardzo ciemno, zanim da się dostrzec gwiazdy w mieście. To zupełnie inaczej, niż gdy jest się na obozie.

– Wszystkie macie rację – krzyczę do nich przez złożone dłonie. Jinx otwiera już usta, by się sprzeciwić, ale wzrusza tylko ramionami i przyjmuje swoje zwycięstwo.

Odwracam się do Sarah.

– One tak zawsze? – pyta. Z pewnością porównuje nas do swojej drużyny. Pewnie myśli, że taka rozmowa nigdy by się nie odbyła, gdyby byli na naszym miejscu. Przeszliby prosto do sedna. Przeszukali park i na tym koniec. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy jest rozczarowana, czy zdenerwowana. Może jedno i drugie?

– Chodzi ci o to, czy zawsze się tak wykłócają? – zgaduję. – Nie, to znaczy… tak… czasami…

– Są takie niewinne – mówi cicho.

– Cóż, wam przewodzi Ahri. To logiczne, że zawsze wiecie, co robić. Jeżeli chodzi o nas, cóż… Mają tylko mnie.

– Niewinność nie jest zawsze czymś złym. – Na jej twarzy maluje się zamyślenie, jakby próbowała przypomnieć sobie marzenie, które miała dawno temu. Powoli kiwa głową, jakby się z nim zgadzała. – Tak, właśnie ją mi przypominasz.

– Ja? Przypominam ci Ahri?! – pytam, starając się ze wszystkich sił nie brzmieć na zdesperowaną. Naprawdę uważa, że jestem jak Ahri? W jakim sensie? Może jak młodsza Ahri? To znaczy – sama wie najlepiej, w końcu jest jej porucznikiem. Czy Ahri miała kilku poruczników w swojej starej drużynie? Może jeśli nasze drużyny się połączą, także zostanę porucznikiem, jak Sarah?

– Nie. – Sarah śmieje się głośno. Nie wiem, czy potrafi czytać w myślach, ale moja nadzieja szybko gaśnie, niczym świeca na wietrze.

– Kogoś innego. Przypominasz mi kogoś innego – odpowiada łagodnie. – Kogoś, kogo straciłam dawno temu. Też miała różowe włosy. – Spogląda na mnie ponownie, a ja staram się nie wiercić pod wpływem jej wzroku. – Jak się nad tym zastanowić, to też jesteś aż za bardzo lojalna… i uwielbiasz marzyć. Jesteś połączeniem ich wszystkich – mówi.

Ich? Drużyny, którą straciła? Czy to coś złego? Kim oni byli?Dodaję kolejne dziesięć pytań do listy, która przez cały czas krąży mi po głowie.

Jak to się stało?

– Lux! Sarah! Patrzcie – krzyczy radośnie Lulu, wyrywając mnie z zamyślenia, zanim pogrążę się w nim jeszcze bardziej. – Moje życzenie!

Spoglądamy na odległy plac zabaw. Szybko liczę głowy. Lulu. Jinx. Poppy. Janna. Wszystkie są bezpieczne. Zmierzch złagodził ich rysy, przez co wszystkie wyglądają na młodsze niż w rzeczywistości. Lampy uliczne w parku nagle się zapalają. Niepokojący zbieg okoliczności. Nad drużyną unosi się chmara mrugających światełek. Zupełnie jakby wszystkie znalazły się w magicznym śnie.

– Luluś, jest tak, jak powiedział Knypek, nie jest dość ciemno… – Trzaski wydawane przez karuzelę powoli cichną, gdy Janna, Poppy i Jinx spoglądają w górę. Szybko zaczyna się ściemniać. Za szybko. Ledwo widzę drzewa na skraju parku. Razem z Sarah szybko zaczynamy wracać w stronę placu zabaw.

– To nie są gwiazdy – mówi Sarah. Mrużę oczy, by przyjrzeć się lepiej. Świecące punkty zaczynają drżeć i błyskać. Gdy podchodzimy bliżej, dostrzegam to co Sarah. Dziesiątki przezroczystych kulek odbija światło lamp ulicznych. Bąbelki? To… bąbelki? Wciskam rysunek Lulu do rękawiczki.

– Wydaje mi się, że Gwiazda Zmierzchu nie usłyszała cię dość dobrze, Lulu – mówi Poppy. – To bąbelki.

To nie są tylko bąbelki. Jeden z nich kieruje się w stronę Poppy, zupełnie jakby podążał za jej głosem. Poppy cofa się i pozwala mu się zbliżyć do metalowej barierki karuzeli.

Ciszę przerywa śmiech Jinx.

– No weźcie. Są nieszkodliwe…

Grupa bąbelków zaczyna kierować się w jej stronę. Sięgam po różdżkę, ruszając do biegu.

– Jinx!

Rzucam różdżkę przed siebie. Razem z tęczowym światłem gwiazd dotyka czubka warkoczy Jinx, a następnie wraca do mnie. Kula wielobarwnego światła osłania Jinx i Poppy. Kilka bąbelków odbija się od bariery i pęka po zetknięciu z huśtawkami. Pozostają po nich kłęby czarnej mgły, migoczących ciemnych kształtów – prawdopodobnie robaków albo ciem – i długi, przenikliwy śmiech, przypominający chichot dziecka.

– To nie wróży nic dobrego, co? – szepcze Jinx, prawie krzycząc. – Rozwalmy je!

– Pomyślałam dokładnie to samo. – Sarah oddała strzał ze swoich pistoletów, zanim skończyła zdanie. Chmara bąbelków pęka, uwalniając obłoki ciemnej mgły i roje powykręcanych motyli.

– To, co siedzi w środku, też nie wygląda za dobrze – zauważa Poppy.

– Nie dajcie się im dotknąć – mówi Janna, a jej oczy błyskają lawendowym blaskiem. W parku zrywa się wiatr, podczas gdy ona zaczyna unosić się nad ziemią. Prąd powietrza unosi liście z ziemi i porywa bąbelki. Janna ściska je wraz ze znajdującą się w nich ciemnością w gęsty kłąb. Bąbelki odbijają się od siebie, jakby każdy z nich był poirytowany tym, że został unieruchomiony.

Wysoki śmiech nagle się urywa i ustępuje miejsca zdenerwowanemu jękowi. Hałas roznosi się echem wokół nas, działając mi na nerwy. W środku chmary toksycznych bąbelków zgromadzonych przez Jannę zaczyna tworzyć się cienki okrąg. W jego wnętrzu otwiera się portal, przez który z jakiegoś mrocznego wymiaru wypełzają długie macki. Najpierw otwiera się jedno niepokojące, ośmiornicowate oko, a po chwili drugie. Galaretowata masa zaczyna przypominać połączenie złowrogiej ośmiornicy i demonicznej meduzy.

– Rozwalić to coś – krzyczy Sarah. Shiro i Kuro ochoczo rozpoczynają ostrzał. Poppy obraca się, wykonując olbrzymi zamach. Jęczy z wysiłku, gdy jej młot zmierza w stronę celu. Broń trafia z hukiem w skupisko bąbelków, a siła uderzenia wyrzuca wściekłą i zdezorientowaną meduzę ze środka chmary. Niezadowolona galareta leci przez chwilę bezwładnie, ale zaraz udaje jej się skupić przy sobie na powrót rozproszone bąbelki. Zaczynają zmierzać w stronę Sarah.

– Sarah, padnij! – krzyczę. Czuję, jak potęga czystego światła gwiazd gromadzi się w mojej różdżce, wprawiając w wibracje kości w moich rękach. Istota przemieszcza się szybko, spowita w bąbelki. Wystrzeliwuję w jej stronę promień rozgrzanego, białego światła. Meduza chowa się za bąbelkami, przez co pudłuję. Próbuję się zbliżyć, ale mam wrażenie, jakby czas się zatrzymał.

– Luluś, nie! – krzyczy Jinx.

Ale jest za późno. Lulu pojawia się znikąd i odpycha Sarah z drogi. Sarah ląduje twardo na ziemi, ale obraca się na plecy, strzelając z obu broni.

Jeden z bąbelków odłącza się od grupy. Leci w dół, próbując dosięgnąć celu. Rozbija się o policzek Lulu z mokrym pęknięciem. Z jego wnętrza wypływa ciemność i błyskawicznie otacza Lulu atramentową chmurą. Jej oczy zamykają się, gdy pada na ziemię. Rzucam się ku niej i chwytam ją w ramiona. Kolejne bąbelki pękają mi nad głową, gdy Sarah i Jinx wykańczają niedobitki. Nad głową meduzy otwiera się portal. Maniakalny śmiech staje się coraz głośniejszy, a mała bestia kieruje się w jego stronę, jakby przyciągał ją dźwięk. Gdy przekracza próg portalu, znika, zabierając ze sobą resztki mrocznej magii.

Przystawiam ucho do twarzy Lulu. Oddycha, powoli i miarowo… śpi?

– Lulu! – Potrząsam jej ramionami. Lulu wydaje z siebie delikatny jęk i lekko mruga oczami. Unoszę różdżkę – jej blask jest prawie oślepiający. Zamknięte oczy Lulu zaczynają drgać. – Lulu, na światło gwiazd, obudź się!

– Zagubione. Były zagubione. – Głos Lulu to cichy szept. Jej oczy mrużą się, jak gdyby wzbraniały się przed światłem, a usta drżą. Zupełnie jakby tkwiła w koszmarze. – Zapadła ciemność – mówi.

Lulu podrywa się, a jej niebieskie oczy otwierają się szeroko. Spogląda w przestrzeń pustym wzrokiem, nie zwracając na nas uwagi – jakby potrafiła dostrzec to, co znajduje się za nami. Jakby była w innym miejscu.

– Ona nadchodzi – mówi Lulu.

– Ona? Kto, Lulu? Kto nadchodzi?

To coś ważnego. Jedna myśl rozbrzmiewa w moim umyśle głośniej niż wszystkie inne. Czy może chodzić o nią? Czy nadchodzi Ahri? Przygryzam wargę. Spoglądam na Jannę, Poppy, Jinx i w końcu na Sarah.

– Ahri! – mówię. – Ahri będzie wiedziała.

– Nie – odpowiada Sarah.

– Oczywiście, że tak. – Ignoruję jej cichą odpowiedź, próbując utrzymać optymistyczny uśmiech ze względu na resztę. – Możesz do niej zadzwonić, Sarah?

– Nie mogę.

Nie chce na mnie spojrzeć.

– Jak to? Czemu?

– Nie rozmawiamy ze sobą – odpowiada cicho.

– Sarah, to chyba ważniejsze niż…

– Piżamowa impreza – przerywa mi Sarah, patrząc prosto w oczy. – Tamtej nocy. Miała przyjść. Ale w ostatniej chwili powiedziała, że musi się czymś zająć. Czymś, przy czym nie chciała mojej pomocy. Myślałam, że jest po prostu…

– Ahri – dopowiadam za nią, a ona przytakuje. – Nie widziałaś jej od tamtej pory?

Sarah potrząsa głową, zaciskając dłonie na pistoletach, które trzyma na kolanach. Sarah odwraca wzrok, a ja dostrzegam w jej oczach odcień paniki. Czuję, jak serce zaczyna mi bić mocniej.

Setka pytań zalewa mój umysł. Ściska mnie w brzuchu.

Co mogło wzbudzić w Sarah taki niepokój? Gdzie udała się Ahri? Co nadchodzi?

Czy mamy dość siły, by się z tym zmierzyć?

Czy ja mam dość siły?

Chcę ją zapytać, ale nie jestem w stanie.