Gamer Lifestyle r.

Top 10 gier indie

Każdy lubi sobie pograć w duże produkcje, coraz to nowsze gry AAA. Jednak wyścig zbrojeń, który bezustannie prowadzi branża gier komputerowych, może zmęczyć, więc... Może by trochę zwolnić? Odpalić coś mniejszego, nad czym pracowała jedna osoba albo małe studio? Często takie gry są niedoceniane, ale postaram się Wam pokazać, że czasami warto spojrzeć w ich kierunku.

10. SUPERHOT

O tej strzelance było niegdyś całkiem głośno, gdyż wprowadza nieco innowacji na rynku FPS-ów.  Na czym ta innowacja polega? Ano, bierze słynny bullet-time, rozkłada go na części i składa z powrotem w formie, jakiej jeszcze nie było. Innymi słowy, czas stoi w miejscu, a zaczyna płynąć dopiero kiedy gracz postanowi się poruszyć. Rozgrywka jest dość płynna, a replaye po każdym pokonanym etapie pozwalają cieszyć oko szybką rozwałką, już pozbawioną spowolnienia czasu.

9. Corpse Party

UWAGA! Corpse Party zalicza się do gatunku gore, co wiąże się ze sporą dawką przemocy.

Corpse Party to już tak naprawdę cała seria, od gier komputerowych, po mangę i anime. Lubicie klimaty nawiedzonej szkoły i bohaterów próbujących ułaskawić prześladującego ich ducha, bo inaczej nie wrócą do domu? To jest coś dla Was. Uprzedzam jednak, że czasami gra może się wydać wręcz przesadzona; litry krwi i wymyślne sposoby na uśmiercenie bohaterów towarzyszą graczowi przez cały czas, a anime jest jeszcze gorsze pod tym względem.

8. Enter the Gungeon

Strzelanka w klimatach sci-fi z MNÓSTWEM gier słownych związanych z bronią palną. To zdanie idealnie obrazuje tego dungeon crawlera, nie oddaje za to, ile czasu można tej grze poświęcić. Niezwykle dynamiczna i wciągająca, pozwala nam na strzelanie z rodzajów broni, o których nawet nie marzyliście (chcieliście kiedyś strzelać pszczołami? Albo trującymi kubłami na śmieci? Nie ma sprawy). Ćwiczy refleks jak mało co, gdyż na bezbłędne (bez otrzymania obrażeń) pokonanie bossów można dostać dodatkowe nagrody, które pomogą Wam w dotarciu do celu: giwery potrafiącej zabić przeszłość. Na tym właśnie opiera się fabuła, czwórka bohaterów znajduje drogę do Lochu Giwer (gra słów w naszym języku nie miałaby sensu 🙁 ), w celu znalezienia tej ostatecznej broni, aby zabić błędy ze swojej przeszłości.

7. Undertale

Jest tutaj ktoś, kto jeszcze nie słyszał o Undertale? Niesamowity RPG, po części dlatego, że stworzyła go jedna osoba, po części z powodu ogromnej rzeszy fanów, którzy do dzisiaj utrzymują, że jest ich ulubioną grą. Dla chowających się pod kamieniami przez ostatnie półtora roku: jest to gra fabularna opowiadająca historię małego dziecka – Friska, które znalazło się w krainie potworów, a żeby wrócić do domu, musi pokonywać hordy przeciwników i masę łamigłówek. Brzmi banalnie? Gdzieś to już widzieliście? Zapewne, ale czy wiele gier daje Wam wybór w postaci… oszczędzenia przeciwnika? W Undertale działa niezwykła mechanika, każdy Wasz uczynek zostaje poddany ocenie, a na koniec gry przyjdzie Wam odebrać nagrodę… albo zapłacić za swoją żądzę krwi.

6. Nuclear Throne

Nuklearny Tron to jedna z tych gier, które odpala się, kiedy nie ma czasu albo pomysłu na nic innego. Dynamiczność jest jej głównym atutem, a poziom trudności głównym źródłem frustracji. Serio, żeby dojść do ostatniego bossa potrzeba naprawdę wielu godzin wprawy, a na końcu okazuje się, że na nim rozgrywka wcale nie musi się skończyć. Historia może wydawać się banalna, grupka bohaterów łączy swoje siły, aby dotrzeć do Nuklearnego Tronu. Po co to robią? Do końca tego nie wiadomo, ale po drodze czeka na nich masa różnorodnych przeciwników, wiele rodzajów broni, a każda z postaci jest unikatowa, mająca swoją własną umiejętność pasywną i aktywowaną. Idealna pozycja do osób szukających wyzwania.

Ta gra jest trudna, serio.

5. Binding of Isaac

To jest gra, na którą straciłem zdecydowanie najwięcej czasu spośród wszystkich na tej liście. Genialny w swojej prostocie shooter z widokiem izometrycznym. Mnóstwo przedmiotów do ulepszenia swojej postaci i hordy różnorodnych przeciwników to dobry powód do stracenia paru(set) godzin. Macie do wyboru absolutnie pierwszą wersję (zrobioną we flashu), ale każdemu polecam kupienie wersji Rebirth razem z dodatkiem Afterbirth.

4. To the Moon

Lubicie czasami się wzruszyć nad grą? To the Moon jest jedną z tych gier, w których nie liczy się nic poza fabułą i muzyką. Chcieliście kiedyś spełnić kogoś ostatnie życzenie? Ta gra to umożliwia! Wiadomo, że nie jest to takie odczucie, jak pomaganie komuś na żywo, ale wbrew wszystkiemu, daje graczowi to coś, co mu jest potrzebne.

Nie wszyscy lubią RPG Maker, ale jeśli dacie tej grze szansę, nie zawiedziecie się. Wędrowanie po wspomnieniach umierającego staruszka w celu spełnienia jego marzenia o dostaniu się na księżyc jest zajmującą historią, która skłania do przemyśleń po ukończeniu tej kampanii.

3. Shovel Knight

Lubicie zagłębiać się w odmętach platformówek sprzed 20 lat? A może jeszcze pamiętacie jak wychodziły? Shovel Knight to genialna, współczesna próba przywrócenia ich do życia. Ta gra jest niesamowita, poziom trudności jest trafiony idealnie, nie jest ani zbyt trudna, ani nie będziecie się przy niej nudzić.

Sam pomysł walczenia łopatą wydaje się absurdalny, ale Shovel Knight wcale nie ustępuje swoim kolegom po fachu, a wręcz musi ich pokonać, aby uratować swojego kolegę Shield Knighta. Fabuła dość standardowa, jednak wykonanie idealne. Na pochwałę zasługują także twórcy, którzy nie idą standardowym tokiem myślenia “wszystko jedno, dajcie hajs”. Obecnie istnieją dwa DLC do gry, oba darmowe, a pojawić ma się ich więcej.

2. Terraria

Kto nie słyszał o Terrarii, niech pierwszy skoczy z mostu. Ta “kopia Minecrafta”, jak niektórzy ją błędnie nazywają, jest wszystkim, czego można chcieć od sandboksowo-budowniczo-erpego-akcjo-przygodowej gry. Same te określenie pokazują, że jest w niej praktycznie wszystko, bynajmniej w sztywnych ramach, bo twórcy Terrarii nie podchodzą do życia zbyt poważnie, więc często przemierzając ten dwuwymiarowy świat, można spotkać masę referencji, easter eggów czy po prostu żartów stworzonych przez programistów.

Terraria jest jedną z tych gier, w których to gracz stawia sobie cel, nie ma jasno określonego końca gry. Chcesz pokonać “ostatecznego” bossa? Okej, zrób to. Nie chcesz, wolisz budować? Spoko, nie ma sprawy. Choćby z tego powodu śmiało można ją polecić.

1. Darkest Dungeon

Na koniec coś mroczniejszego. Jeśli szukacie w grach wyzwania, a Diablo to dla Was Candy Crush tylko z krwią, koniecznie wypróbujcie Darkest Dungeon. Połączenie RPG i strategii turowej w dusznym, przytłaczającym świecie mrocznego fantasy sprawi, że nie będziecie w stanie odejść od tej gry. Każda Wasza decyzja może zadecydować o losie drużyny, a jeśli ktoś umrze, umiera na serio. Nie ma powrotu do bezpiecznego zapisu, nie ma mechaniki wskrzeszania. Jeżeli czujecie, że misja Was przerasta, często trzeba przemyśleć, czy można sobie pozwolić, aby ją przerwać. Czy wystarczy pieniędzy na dozbrojenie się? A może trzeba poświęcić paru członków drużyny, aby misja się powiodła? W grze działa system stresu, który skutecznie oddziałowuje nie tylko na bohaterów z ekranu, ale także na gracza. Gorąco polecam, jeżeli szukacie jakiegoś wyzwania, którego w dzisiejszych produkcjach często brakuje.