Gamer Lifestyle r.

Recenzja gry Call of Duty: World War II

Karabin w jednej dłoni, a w drugiej - zdjęcie najbliższej Ci osoby. Wyruszasz na pole bitwy, marząc o tym, by bezpiecznie wrócić do domu. No mission too difficult. No sacrifice too great. Duty first.

Call of Duty: World War II

Zacznijmy od tego, że nigdy nie byłem fanatykiem CoD-a, więc recenzja nie będzie aż tak przekoloryzowana. Za małego, jak każdy, pogrywałem sobie w CoD-a 2, a później zafascynowany byłem trybem zombie w Black Opsie, jak i “Przetrwaniem” w MW3. Po zobaczeniu zwiastuna do “zombiaków” z najnowszej odsłony Call of Duty miałem grę kupić specjalnie dla nich. Los jednak chciał troszkę inaczej i właśnie dlatego widzicie tu tę recenzję.

Grafika, jak to na CoD-a przystało, jest bardzo ładna (ze względów sprzętowych grałem na najniższych ustawieniach, a i tak byłem zachwycony), a oprawa muzyczna bardzo, ale to bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Od razu pozwolę sobie zaznaczyć, że dubbing polski nie należy do najlepszych, przez co po drugiej misji przesiadłem się na angielską wersję gry, która była znacznie lepsza w brzmieniu i lepiej było “słychać emocje” aktorów. Gra jest odpowiednio zoptymalizowana, co skutkowało brakiem ścinek i płynną rozgrywką (nawet w najdynamiczniejszych momentach FPS-y nie spadały w zauważalny sposób). Sterowanie jest wygodne i zastrzeżenie można mieć wyłącznie do domyślnego przycisku przeznaczonego do korzystania z umiejętności naszych sojuszników. Poniżej postaram się w bardziej szczegółowy sposób opisać Wam poszczególne elementy zabawy, które zostały nam zapewnione w najnowszej odsłonie z serii Call of Duty.

Single player

Sama gra zaczyna się bardzo miło i klimatycznie. Zmierzając na “D-Day” siedzimy przy stole wraz ze swoimi kumplami z plutonu i już tutaj gra chce nam pokazać, że postacie nie będą sztuczne i nudne, a relacje między nimi będą starały się być naturalnymi (ku mojemu zdziwieniu padł nawet żart o “Twojej mamie”). Sama inwazja nie była niczym “super”, ale zachowanie każdego z żołnierzy bojących się o swoje życie rekompensowało brak ogromnej inwencji twórczej (wiadomo, chciano odwzorować w pewien sposób część przebiegu drugiej wojny światowej). Główny bohater, Daniels, chciał bezpiecznie wrócić do domu, gdzie czekała na niego jego żona. Właśnie w tych początkowych etapach gry momentami odczuwamy przerażenie żołnierzy, ekran nam się rozmazuje, broń wypada z rąk. Przerywniki filmowe także zostały zrobione przepięknie, oglądało je się bardzo dobrze i, przede wszystkim, nie czuło się “wyrwanym” z akcji dzięki ich dynamice.

“Stare nowe” rozwiązania

Przeogromnym plusem jest brak automatycznego leczenia i zbieranie apteczek z podłogi. Zwiększa to dynamikę i jednocześnie oznacza koniec “czekania za ścianą, aż wróci nam HP”. Kolejnym pozytywnym elementem kampanii są umiejętności naszych sojuszników. Podczas zabijania przeciwników ładują się one i w zależności od sojusznika możemy poprosić o amunicję, apteczkę, granaty, zaznaczenie przeciwników widocznych na ekranie i rakietę naprowadzaną na zaznaczony przez nas teren. Nie ułatwia to zbytnio gry, a jest przyjemnym dodatkiem, kwestie wypowiadane podczas proszenia o którąś z rzeczy nadają troszkę więcej tego “wojennego klimatu”. Fajnym dodatkiem do ciągłego strzelania była skradankowa misja, którą graliśmy jako Rousseau. Szkoda tylko, że mimo “skradankowego” zamysłu mogliśmy przeszarżować misję z karabinem i nie robiło to żadnej różnicy.

Bo strzelać można inaczej

Call of Duty: World War II nie chce pokazywać nam wojny tylko i wyłącznie z oczu Danielsa. Podczas rozgrywki mamy okazję przenieść się za stery odrzutowca i czołgu (sterowanie obydwoma pojazdami było dla mnie strasznie trudne, a sama bitwa powietrzna była dla mnie istną katorgą). Oczywiście mamy wszelkiego rodzaju działka przeciwlotnicze i inne ciekawe bronie służące do likwidowania sił Niemców.

Multiplayer

Call of Duty jak to Call of Duty. Sporo trybów podzielonych na standard i hardcore. Levelowanie konta i otrzymywanie nowych broni, których to poziom także podnosimy, aby odblokować więcej dodatków. Ciekawym dodatkiem do odróżnienia naszego żołnierza na tle innych są stroje i hełmy, które możemy odblokować za pomocą zrzutów. Zrzuty możemy otrzymać za wykonywanie misji (jest to nowy element, który opiszę troszkę dalej) pod koniec meczu bądź możemy je kupić. Z każdej skrzyni dostajemy 3 elementy podzielone na różne klasy rzadkości i kategorie (skórki do broni, skórki do munduru/hełmu, emblematy, ikonki, gesty na koniec meczu). Po otrzymaniu kilku przedmiotów z jednej serii możemy odblokować specjalną skórkę do broni/munduru. Co ciekawe, mamy teraz podział na klasy, a każda z nich może korzystać z innych perków i ma jakieś bonusy do określonego rodzaju broni, np. oddział Spadochroniarzy ma tłumiki do lekkich karabinów maszynowych. Co ciekawe, do CoD-a została wprowadzona waluta zwykła, jak i ta premium (tę kupujemy poprzez Steama). Walutę zwykłą zyskujemy za codzienne logowanie się, za żołd czy misje. I tu właśnie zaczyna się nowe i dość ciekawe rozwiązanie. Możemy udać się do sztabu wyglądającego jak małe miasteczko z MMORPG. Możemy w nim zaprosić graczy do party, pochwalić ich, wyzwać na pojedynek strzelniczy i, co najważniejsze, wziąć misje. Za jedne misje płacimy zwykłą walutą i mamy określony czas na ich wykonanie (za łatwiejsze misje płacimy więcej), jak i te, które są darmowe i mamy na ich wykonanie większą ilość czasu. Sam multiplayer wiele się nie zmienił, dalej pewne zachowania graczy denerwują, a niektóre bronie uważane są za OP. Jednym z najciekawszych elementów rozgrywki wieloosobowej jest tryb wojny, polegającym na kolejno atakowaniu i bronieniu pewnych objective’ów, gdy drużyna przeciwna je broni/atakuje. Podsumowując, multiplayer jest naprawdę dobry i sprawia wiele radości wszystkim graczom.

Nazi Zombies

Tu nie miałem okazji spędzić aż tak dużo czasu, co nie zmienia faktu, że bawiłem się wybornie. Większa różnorodność zombiaków, bohaterowie z umiejętnościami specjalnymi, ogromna mapa z objective’ami. To wszystko przyczyniło się do ogromnego sukcesu, jakim jest tryb zombie. Zarzuty można mieć tylko i wyłącznie do monotonnych wręcz prób wystraszenia gracza. Gdy zombie pojawi się obok nas (wyjdzie z ziemi etc.), mamy typowy jumpscare’owy dźwięk, któremu akompaniuje kilka kwestii w zależności od bohatera, jakim gramy. Tryb ma nam wiele do zaoferowania i dostajemy z niego specjalne zrzuty. Mamy tam osobny level, który także zwiększa się z ilością punktów zdobytych przez nas podczas zmagań z nieumarłymi. Innymi słowy – stary, ale lepszy tryb zombie z Black Opsa.

Podsumowanie

Call of Duty: World War II zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie. Początkowo byłem dość sceptycznie nastawiony do kampanii, jak i monotonności trybu wieloosobowego, jednak wszystko dość szybko się zmieniło. W kampanii się zakochałem i uznaję ją za najlepszą, jaką Call of Duty miało w swojej historii. Tryb wieloosobowy dostał tyle dodatkowych smaczków, że mimo wszystko chce się do niego wracać, a zombiaki z ekipą to jedna z najlepszych rzeczy, w jaką możecie pograć wraz z przyjaciółmi. Grę pozwolę sobie ocenić na 8/10 i polecam ją każdemu fanowi strzelanek.

Dziękujemy za klucz do gry i możliwość recenzji Activision.