Gamer Lifestyle r.

Little Big Planet – planetarna dawka radości

Wiosenne początki bywają dokuczliwe. Specjaliści polecają różne metody by z tym walczyć: uprawiać sport, porządnie się wyspać, jeść dużo słodkich owoców. To wszystko zapewne działa. Ja mam jednak znacznie lepszy sposób na chandrę  - Szmaciankę.

Po co komu fabuła?!

Szmacianki to bohaterowie gier z serii Little Big Planet, najbardziej pozytywnej platformówki w jaką grałem. I chociaż wygląda jak produkcja stworzona dla dzieci, to zapewniam, że wiek w tym wypadku nie ma żadnego znaczenia – to tytuł naprawdę dla każdej grupy wiekowej.

Założenia gry są proste: poruszając się Szmacianką (ang. Sackboy) podróżujesz po najróżniejszych poziomach, odkrywając przy okazji ich tajemnice. Fabuła? Jest. I to wszystko co powinieneś wiedzieć. Do dziś wydano 3 części Little Big Planet, w każdej z nich schemat się powtarza: musisz ocalić świat. Jest to najbardziej sztampowa historia, jaką tylko można wymyślić i jeżeli liczysz na niezwykłą fabułę, to muszę Cie zmartwić. LBP dostarcza tyle zwrotów akcji, co Tetris lub Mahjong. To jednak nie istotne. Wierz mi, i tak Chcesz w nią zagrać. I zaprosić znajomych, gdyż ich im więcej tym lepsza zabawa.

Obudź w sobie dziecko.

Twoim pierwszym i bardzo przyjemnym zadaniem jest nadanie swojej Szmaciance jej własnego charakteru. Tworzenie wizerunku to sama w sobie dobra zabawa, a z biegiem czasu naprawdę można zaszaleć. To dlatego, że na planszach poukrywane są fryzury, tkaniny, dodatki, ubrania, pozwalające zmienić wygląd Sackboya. Znalezienie ich nie zawsze należy do łatwych zadań, ale kto z nas nie chciał kiedyś zostać prawdziwym poszukiwaczem – do odkrycia są stroje historyczne, baśniowe, przebrania, a nawet ubrania znane z pop kultury.

Odblokowana zawartość obowiązuje we wszystkich trzech częściach gry, dzięki czemu osoby przywiązane do swojego wyglądu, mogą bez żadnych problemów przejść całą serię jedną szmacianką. Ja chętnie próbowałem nowych opcji, ale zawsze wracałem do mojego neonowego, z monoklem na twarzy i patelnią w ręce Sackboya. Co więcej w grze możemy kontrolować nastrój szmacianki np. zrobić wściekłą minę, złapać kogoś za rękę, a nawet trzepnąć kogoś wyżej wspomnianą patelnią po twarzy. Czyż to nie piękne?

Little Big Planet 1

Wszechstronna osobistość z tego Sackboya.

Co właściwie robi Sackboy? Jak już wyżej wspominałem ratuje uniwersum: w części pierwszej jest Kolekcjoner, jeden z Twórców świata LBP. Każdy świat ma swojego opiekuna, np.: nad Metropolią czuwa Mechanik Mags. Kolekcjoner zazdrości talentu innym Twórcom i wykrada z ich światów różne elementy – trzeba go powstrzymać, bo inaczej w krainach zapanuje chaos. W drugiej części Szmacianka wspierana przez genialnego Larrego Da Vinci, walczy z Negativitronem, czyli ogromnym odkurzaczem zasysającym krainy LBP. W ostatniej z części zagrożona jest kraina Bunkum a złoczyńcą jest nijaki Newton, szalony wynalazca. Nasze zadanie to uratować uw świat przy pomocy legendarnych bohaterów: Oddsocka, Toggle’a oraz Swoopa, których najpierw trzeba odnaleźć.

Oryginalna fabuła nie jest mocną stroną twórców gry, ale ta dziura wypełniona jest niesamowitą grywalnością i frajdą, jaką sprawia przechodzenie kolejnych poziomów. A tych w produkcji jest kilkadziesiąt, więc na monotonię trudno narzekać. Na każdym z nich poukrywane są tzw. “znajdźki”: kostiumy, trofea, naklejki, materiały, minigierki itd. Część z nich można odnaleźć dopiero po zdobyciu umiejętności z dalszej części gry, zachęca to do wielokrotnego przechodzenia poziomów, by ukończyć je w 100%.

Jeszcze fajniejsza jest gra w grupie – nie chodzi mi tylko o to, że niektóre z zadań można wykonać wyłącznie w trybie co-op lub multiplayer. LBP to idealny miks między ostrą, zajadłą rywalizacją, a koniecznością współpracy. Grając w ekipie (max do 4 osób), każda Szmacianka zbiera umieszczone na poziomach bańki, które naliczane są jako punkty, a na koniec każdego poziomu wskazywany jest zwycięzca. Żeby je zdobyć, czasem trzeba włączyć rywalizacje i zrobić psikusa drugiemu graczowi – popchnąć, wyprzedzić, wybuchnąć go. To zdarza się często, bo kamerka podąża za pierwszą Szmacianką – jeżeli pozostajesz w tyle to wybuchasz niczym bańka mydlana i odradzasz się w najbliższym checkpoincie.

Gracz może okazać trochę dobroci i poczekać na spóźnialskich lub biec dalej i ich wybuchnąć, ale uwaga z własnego doświadczenia ostrzegam, że spóźnialscy lubią się mścić. Te przyjacielskie przepychanki to stanowczo najlepszy element gry – samotność w tej grze strasznie doskwiera.

Little Big Planet 2

Wielofunkcyjna Szmacianka.

Twórcy nie spoczęli na laurach po sukcesie jedynki i bardzo kreatywnie podeszli do rozwoju uniwersum, oddając w nasze ręce szereg gadżetów. Przyznam, że jak dowiedziałem się o nich to trochę się tego obawiałem, że rozgrywka zostanie przekombinowana. Na całe szczęście MM (Media Molecule) wprowadziło je po mistrzowsku.

W drugiej części w naszym wyposażeniu pojawiają się takie ciekawostki jak kotwiczka (coś ala pajęczyna Spidermana). Chwytonator pozwalające podnieść ciężkie przedmioty i nimi rzucać (kolegą z gry też można rzucić). Najciekawszym jest Kreatynator, który z wygląda przypomina hełm górniczy, tyle że zamiast świecić wyrzuca różne rzeczy np. plazmę, wodę czy rakiety.

W kolejnej części (wydanej przez Sumo Digital) Sackboy bawi się m.in. Pomponatorem – gigantyczną suszarką przytwierdzoną do głow, czy Hakokaskiem, który jak wskazuje nazwa jest hełmem wyposażonym w haczyk pozwalający na podróżowanie po specjalnych torach.

Trzecia odsłona serii to już wyżej wspominane nowe grywalne postacie – Szmacianka w wyznaczonych do tego miejscach może się zamienić w jedną z nich . Swoop to ptasi bohater, który doleci w niedostępne miejsca , Oddsock to czworonóg, wspierający niezwykłą zwinnością. Potrafi on m.in. wbiec na górę po pionowej skale, a także skakać o wiele dalej niż inne Szmacianki. Ostatnią postacią jest zmieniający rozmiary Toggle: raz jest małym maluszkiem, a kiedy indziej ogromnym, silnym wielkoludem.

little big planet 3

Urok kreatywności.

Little Big Planet to prawdziwy kalejdoskop barw i kształtów. W każdej części odwiedzasz wiele różnych krain inspirowanych miejscami znanymi z prawdziwego życia, jak i różnymi okresami historycznymi. Odwiedzisz między innymi sawannę, metropolię, ogrody, wiktoriańską kuchnię, a nawet odwiedzisz kosmos. Lokacje zostały zaprojektowane z ogromną dawką wyobraźni (czasami zastanawiałem się czy twórcy niczego nie ćpali przed pracą)  – każda jest unikalna i ma swój klimat. Brawami należy nagrodzić także nie zwykłą ścieżkę dźwiękową. Do moich ulubionych należy plansza na której ścigami się ogromnymi wirującymi chomikami (tak dobrze widzisz) i kraina Larrego Da Vinci.

LBP to atrakcyjna wizualnie gra ze swoim specyficznym platformówkowym klimatem. Design jest pogodny, a sama gra kolorowa i urokliwa. Grafika nie jest tu najważniejsza – poziomy nie zrobią na nas takiego wrażenia jak Wiedźmin czy Dying Light. Według mnie jest to plus. Gdyż LBP to gra na oderwanie się od rzeczywistości, a jej przyjemny, nie męczący layout świetnie pasuje do tego zdania. Każda z części oferuje coraz więcej możliwości. A jeśli nie spodobają Ci się poziomy zaprojektowane przez twórców, to możesz sam zasiąść do edytora lub pograć w poziomy tworzone przez innych graczy.

Społeczność jest zachęcana do tworzenia własnych grywalnych poziomów, które mogą udostępnić innym graczom. Dzieła graczy można komentować, “likować” i oceniać. Trzeba przyznać, że niektóre z nich są naprawdę imponujące i nie ustępują oryginałom. W dodatku znacząco przedłużają one zabawę z Little Big Planet i wpisują się w trend oddawania władzy nad grą w ręce graczy.

little big planet 4

Urok Małych Wielkich Planet.

Pisząc o Little Big Planet grzechem było by nie wspomnieć o boskiej polonizacji. W grze usłyszymy fenomenalnego Piotra Fronczewskiego, Pawła Szczęsnego, Anne Dereszowską i Krzysztofa Kowalewskiego.

Tłumaczenia to także kawał dobrej roboty, bo neologizmy i słowotwórstwo stanowiły z pewnością spore wyzwanie. Efekt jest więcej niż zadowalający i dla polskich graczy będzie to kolejny drobiazg, który uprzyjemnia rozrywkę: pomponator, migokapcie, chwytonator, piłkoport to tylko niektóre perełki ze spolszczenia.

LBP to gra bardzo, bardzo, bardzo udana, dopracowana i przemyślana gra. Jedyną większą wadą jet fakt, że jest to tytuł ekskluzywny na PlayStation, dlatego zwolennicy PC i Xboxa nie będą mieli okazji poznać Sackboya. Jest to jednak argument, który może zaważyć na wyborze pomiędzy ofertą Sony a Microsoftu. Little Big Planet to naprawdę świetna seria, dająca radość znaną z oldschoolowych platformówek, jednak w nowoczesnym wydaniu i zrobioną na najwyższym poziomie.

Jeśli masz PlayStation 3 lub 4 i jeszcze nie grałeś w LBP, to nawet nie próbuj się tłumaczyć ze swojego niedopatrzenia – po prostu natychmiast nadrób zaległości! Podziękujesz mi potem.

 

[latest_posts category=”gamerlifestyle” count=”6″]