Gamer Lifestyle r.

Karcianki i słów o nich kilka, czyli powrót do przeszłości!

Pamiętacie czasy, gdy szkolne schody i parapety były namiętnie okupowane przez graczy? Ale nie chodzi mi o laptopy i tablety... Tylko o karcianki, tazosy, gameboye, kulki, kapsle i wiele więcej! Czy te czasy aby na pewno umarły? 

Z bólem przyglądam się moim dekom sprzed lat z Duel Masters i Magiciem czy chociażby skrzynce pełnej kapsli z Pokemonami. Pamiętam ile łez, potu i cudzej krwi się polało, gdy wraz ze znajomymi stawialiśmy swoje najsilniejsze jednostki jako nagrodę dla zwycięzcy. Ten dreszczyk adrenaliny, kamienne twarze, satysfakcje z wygranej, gorzki smak przegranej, wyzywanie od oszustów i wołanie nauczycieli… No, może to ostatnie nie zawsze, ale różnie bywało. Za każdym razem, gdy kupowaliśmy nowe boostery, wstrzymywaliśmy oddech, patrząc, czy trafiliśmy coś rzadkiego, po czym następowała licytacja o rzadką kartę kolegi, która przecież nie pasuje w jego zestawie! W gimnazjum zakochałam się w Magicu, grałam w niego z przyjaciółmi całe lato i wzbogaciłam się dzięki kolekcjonerom! Ci bowiem kupowali ode mnie rzadkie karty nie pasujące do moich głównych barw. Obecnie rówieśnicy wymienili swoje talie na runy w LoL-u lub próbują swoich sił w bardziej znaczących grach karcianych, obstawiając własne pieniądze. Gdzie podziały się tamte czasy?

Dlaczego karcianki umarły?

To jest pytanie, które zadaje wielu starszych graczy. Nadal czuję ten smak nostalgii, spoglądając na półkę. Przez trzy pełne lata liceum, w którym jeden rocznik posiadał 240 osób, spotkałam tylko dwie osoby, które podobnie jak ja grały wówczas w Magica. Pech chciał, że był to dla mnie pierwszy rok, a oni byli maturzystami… Pożegnałam się z nowymi przyjaciółmi dość szybko, a innych graczy nie spotkałam. W duszy liczę, że zwyczajnie za słabo szukałam. Znam wiele osób, które zarzekały się, iż w przeszłości również próbowały swoich sił w karciankach. Jednak deki sprzedali lub wrzucili gdzieś do pudła na strychu/w piwnicy. Tutaj rodzi się pytanie zadane przed chwilą!

  • Brak przeciwników – Wielu graczy po pierwszych krokach demotywuje się, gdyż nie mogą znaleźć ludzi do wspólnej zabawy. Nie wystarczy znać zasad gry, cóż to za gracz bez swojej talii? Jednak nikt normalny nie wychodzi z domu z talią (lub kilkoma) i zestawem do gry, by być gotowym na nagłe wyzwanie do walki na ulicy od randomowego gracza… (dlatego mnie nazywają świruską).
  • Niska dostępność starterów i boosterów – Mam życiowe szczęście, że mieszkam w dużym mieście, gdzie znalezienie sklepu z karciankami nie stanowi dla mnie problemu. Jednak niestety wielu ludzi w każdym wieku nie ma tej przyjemności, by posiadać sklep z nimi w swojej okolicy. Jednak pamiętając o dostępności, pozostaje kwestia ceny. Średnio starter kosztuje 50-60 zł, a booster 10-18 zł w zależności od edycji i miejsca sprzedaży. W ramach ciekawostki, karty Pokemon można zakupić w Tesco, gdzie Theme Deck kosztuje 55 zł, a booster 16 zł.
  • Powtarzający się schemat – Gracze, których nie stać na częste rozwijanie swoich kart, szybko mogą się znudzić stałym dekiem… Przynajmniej tak się wydaje na pierwszy rzut oka. Dla mnie odpakowywanie boosterów to jedna z bardziej ekscytujących części tworzenia talii. Nie wiesz bowiem, czy jakakolwiek z kart Ci się przyda… A może wykażesz się szczęściem i trafisz dwie legendy w jednej paczce? <Wachluje się swoimi czterema Lunarami i limitowaną wersją Vulpixa GX>
  • Ogólnodostępne zamienniki – Ludziom nie chce się inwestować w talie za kilkaset złotych, gdy mogą pograć w Gwinta, HS i wiele więcej internetowych i darmowych gier karcianych. Zanim ludzie zechcą mnie spalić na stosie – uwielbiam te gry! Po prostu nie czuję przy nich takiej samej adrenaliny, co czując karty w swojej dłoni i patrząc na twarz przeciwnika. A czy Wam przeszkadza brak tych elementów?

Karcianki Pokemon – odpowiedź na większość problemów?

Z pomocą na te problemy przychodzą właśnie one! Ciągle rozwijające się o nowe regiony, ataki, przemiany czy nawet typy – Pokemony! Ilość kombinacji jest zdumiewająca, sama posiadam dwa główne deki dwuelementowe, a do stworzenia kolejnej paczki brakuje mi tylko kart energii. No dobra, to brzmi jak połączenie reklamy i przechwalania się. Khę, khę, wcale nie jest, wcale! Jednak zajmijmy się najważniejszym z problemów, o których mówiłam wcześniej – brak przeciwników. Pokemony rozwiązują ten problem, choć zahaczają o powód mojego lamentowania w ostatnim podpunkcie pewnym ciekawym trickiem…

Zdradzę Wam wpierw, że przy zakupie jakiejkolwiek paczki – startowej czy dodatkowej – otrzymujemy wraz z kartami wewnątrz specjalny kod, który po wpisaniu na stronie internetowej Pokemon przekazuje na Wasze konto dokładnie te same karty, które wylosowaliście w tym świecie. W ten sposób posiadacie je jednocześnie realnie, jak i wirtualnie, co znacznie ułatwia życie ludziom mieszkającym na pustkowiu bez przyjaciół lub w Nadętowie, gdzie 17-latkowie są już “za starzy” na karty <Kładzie się i płacze>. W dodatku karty Pokemon są jednymi z najlepiej dostępnych karcianek w całej Polsce!

karcianki

Kafejki dla graczy

A teraz coś, co najbardziej kocham w miastach. Miejsca dla ludzi mojego pokroju! Jeśli lubisz karcianki i w Twojej okolicy znajduje się miejsce, w którym je sprzedają… Znajdziesz w pobliżu jakąś kafejkę dla siebie! Jest wiele barów dla graczy, niektóre nawet wypożyczają gry (najczęściej planszowe), byś wraz z przyjaciółmi mógł spędzić czas w oryginalnym, przyjemnym klimacie. Ja jednak wolę przychodzić tam sama i szukać nowych znajomych. Już nie raz zdarzało się, że wyciągałam dek, piłam sobie drinka i grałam w Mario (jak ja kocham moje miasto) i ludzie podchodzili z pytaniem, czy mogą przejąć ten stolik może zagram z nimi. To nie jest trudne, by otworzyć się przed innymi w takim miejscu i pokazać, co się lubi. Czasem też sklepy sprzedające karty mają stoliki dla ludzi szukających przeciwników. Przyjdź tam, poczekaj… A nuż, może ktoś zechce rzucić Ci wyzwanie!

Dzieciństwo nie umarło, musisz tylko pozwolić swojemu wewnętrznemu dzieciakowi iść się pobawić z rówieśnikami. Tyle ode mnie w tej sprawie! Odmeldowuję się z nadzieją, że może udało mi się kogoś zmotywować do powrotu do gier!