Gamer Lifestyle r.

Gimper o reportażu TVN-u!

Pamiętacie reportaż TVN w programie Superwizjer? Drama i powiązane z nią tematy wcale się nie kończą. Zobaczcie odpowiedź Gimpera!


Reportaż opisywaliśmy już wcześniej tutaj. Niestety, sam film bardzo ciężko znaleźć w sieci – TVN usunęło go ze swojej strony i zadbało o to, żeby znalezienie go w internecie graniczyło z cudem. Na szczęście to, co raz znalazło się w sieci, już z niej nie znika – jeśli nie widzieliście materiału, który dotyczy m.in. dramy Gimper vs Ator, spróbujcie odpalić ten link, hasło to 12345.

Czego tym razem dowiemy się o dramie? Może Was zaskoczę – niczego. Posłuchamy sobie za to trochę o tym, jak telewizja potrafi manipulować zarówno materiałem, jak i odbiorcami, a także o tym, co sama poruszyłam w poprzednim artykule – kto odpowiada za to, że dzieci są, jakie są? Zobaczcie, co na ten temat ma do powiedzenia Gimper. Polecam posłuchać, bo gość dobrze gada.

Gimper o reportażu!


Przede wszystkim warto zauważyć, że temat samej dramy został całkowicie pominięty. I dobrze – po wypowiedzi Atora w reportażu Superwizjera było wiadomo, że nie ma sensu się bronić i próbować tłumaczyć, bo osoba niezaznajomiona z tematem, która obejrzała tylko i wyłącznie te pół godziny programu, w życiu nie pomyśli, że ten biedny, zaszczuty człowiek może jednak coś kręcić (pamiętacie kwestię o staniu na balkonie? A Ator podobno mieszka na parterze…). Jeśli będziecie uważni, zauważycie mały prztyczek w nos. Zostawmy jednak temat samej kłótni i tego, kto ma rację, na rzecz nieco ważniejszego tematu.

Dokładnie tak, jak zakładałam przy poprzednim wypowiadaniu się na ten temat – Gimper został wmanipulowany w całą tę farsę w bardzo brzydki sposób. Nie będę robić tutaj wersji tl;dr filmu, obejrzyjcie go, poważnie. Świadczy to jednak tylko o tym, że telewizja miesza się w sprawy internetu i do tego robi to bardzo nieumiejętnie, nie mając bladego pojęcia, z czym się mierzy. Co nimi kieruje? Chęć zrobienia taniej senacji? A może kwestia tego, że pali im się grunt pod nogami? Zastanówmy się. Po co mam oglądać telewizję, jeśli: Seriale mam w internecie, filmy mam w internecie, wiadomości mam w internecie, ba, wszelkie programy… Też są w internecie! Sieć daje nam dostęp do wszystkiego, a jeśli jesteśmy sprytni, to i większość tych materiałów obejrzymy bez reklam i to dużo wcześniej niż w grającym pudle. Z serialu, który w telewizji trwa 50 minut, na stronach robi się materiał o niemal połowę krótszy, nawet jeśli wliczymy czas na zamknięcie tych trzech reklam i obejrzenie trzydziestu sekund przed seansem…

Tylko co w tym wszystkim robiłby Gimper?

Serio. Co w tym wszystkim może robić najpopularniejszy polski Youtuber? Zbierać cięgi. Bo jest największy i najbardziej znany, a do tego można mu dokopać, wyrywając z kontekstu parę brzydkich kawałków. To tak, jakby wszyscy Polacy ocenili TVN tylko na podstawie ich upie*dolonego stołu (pamięta to ktoś jeszcze?). Sprawa przedstawia się tak, jakby TVN dojrzał w Gimperze szansę na to, by pokazać ludziom, jaki internet jest zły i okropny. Przecież przeciętny Kowalski, który nie wybiera świadomie tego, czym faszeruje swój mózg, tylko ogląda ramówkę jak leci, szuka sensacji. Bardziej podziałają na niego wiadomości złe, więc najlepiej poszczuć całe zastępy Kowalskich, Nowaków i moherowych babć na internet, który może odebrać telewizji odbiorców. Po co wspominać o tym, jak wielu przestępców odnaleźli internauci? Po co wspomnieć o wszystkich charytatywnych zbiórkach? O mobilizacji? O wolności słowa (pamiętacie protesty przeciwko ACTA)? O tym, że internet to świetne źródło informacji… ONI PRZEKLINAJO HURR DURR, NIE OGLĄDAJCIE INTERNETUW! (Tak, tak, Ó. Wiem). Ej, tak swoją drogą

W polskiej telewizji nie usłyszymy o akcjach takich jak wielka zbiórka dla Save the Children sprzed trzech lat, gdzie gracz LoL-a, Siv HD, zebrał 100.000$ na cele charytatywne podczas kilkunastogodzinnego streamu. Media trąbiły za to, że idol nastolatek, Justin Bieber, nasikał do wiadra w klubie. Nie usłyszymy o tym, że Ice Bucket Challenge powstał w szczytnym celu, usłyszeliśmy, że to głupia moda, a kolejna para celebrytów właśnie się rozwiodła. I na koniec nie usłyszymy o tym, że Gimper rozpoczął akcję Pajacyk Challenge, która odniosła spory sukces, ale za to usłyszymy, że to degenerat i przez niego dzieci są skrzywione…

Rodzice są nieświadomi…

Gimper o tym wspomniał, i jeśli obejrzeliście film tak, jak sugerowałam – sami widzicie, jakie są skutki tego, że rodzice absolutnie nie kontrolują tego, co robią ich dzieci. Wielkie zdziwienie następuje dopiero w momencie, w którym ktoś rodzica poinformuje, co jego dziecko wyprawia – a i to często z mizernym skutkiem (MÓJ BRAJANEK?! JAK PANI ŚMIE!). W ramach testu zapytałam parę znajomych osób, które mogą już pochwalić się pociechami – a jako osoba bez życia często widzę wyczyny owych pociech w internetach – o to, co oglądają ich dzieci. Coś tam sobie włącza. No jakieś majnkrafty. A chwali się, że Ajzaka, co strzela łezkami. A jakieś bajeczki… Żadna z zapytanych osób nie widziała nigdy dłuższego kawałka takich filmików. Bo i po co? Dziecko zajmuje się sobą, nie truje dupy, można żyć! A wychodzi z tego potem to, co wychodzi.

20141128151629uid2

Z drugiej strony są też rodzice, którzy może i wiedzą, co ich dziecko uskutecznia w sieci (zresztą w jakiej sieci? To jest w tej chwili wszędzie!). Ale Dżesiki nie można stresować, bo jak się ją zestresuje, to będzie miała nieszczęśliwe dzieciństwo. Dlatego Dżesika robi co chce, ogląda na co ma ochotę, a później obraża każdego, kto nawinie jej się pod rękę. Odpyskuj – oberwiesz od rodzica, że śmiesz stresować gówniarza, a taki młodociany degenerat przez szczerbę w zębach, bo dopiero mleczaki wypadły, wycedzi Ci, żeś ku*wa. A mamusia przyklaśnie, że tak sobie dziecko dzielnie radzi w okrutnym świecie dorosłych. I wiecie co? Rzucę hasło, którego bardzo nie lubię używać, bo mimo wszystko jestem osobą jeszcze młodą – za moich czasów wszystkie te parszywe zachowania, które są wywoływane niby przez internet, dało się wyleczyć bardzo szybko. Wszelkie stresy, poronione pomysły i chamskie zagrywki znikały w momencie, w którym dostało się po tyłku. I było ich zdecydowanie mniej – cytując mem, jak ja miałam dwa lata, to żarłam piach, obecne dwulatki potrafią odpalić swoją ulubioną aplikację na tablecie, który dostały na chrzciny. My mając po 7 lat oglądaliśmy Krecika i Pokemony, teraz dzieciaki oglądają Gimpera i South Park. Tylko, na litość boską, czy to jest jego wina?

 

Koniecznie dajcie znać w komentarzach, czy daliście radę przebrnąć przez cały artykuł i czy nie zanudziłam Was na śmierć – jeśli przypadną Wam do gustu takie pogadanki/felietony, postaram się czasem naskrobać dla Was coś niekoniecznie związanego z tematem dram (bo w końcu nawet i dramy robią się nudne, nie?). Albo i z dramami. Kto wie, co ważnego się przydarzy…
[latest_posts category=”gamerlifestyle” count=”6″]