Problemem etycznym jest przede wszystkim starożytna idea sportu, która zakłada rywalizację fizyczną czyli słynne motto – Citius, altius, fortius; w takim pojęciu co najwyżej można szybciej klikać, mocniej się wkurzać i wyżej zadzierać nos po wygranej.
Miedzy sportem a jego wersją z dopiskiem “e” istnieje zasadnicza różnica polegająca na tym, że w jego tradycyjnym obliczu zawodnik jest w 100 % odpowiedzialny za każdy ruch własnych mięśni. Nawet używa przykładowo oszczepu to jego lot jest jedynie efektem podjętego przez niego bezpośredniego wysiłku; aby tak się stało musi wzmacniać własne mięśnie, wytrzymałość, kondycję oraz dynamikę. Gracze komputerowi siadają za sterami kogoś lub czegoś, obojętnie czy jest to Komandos z AK-47, Mag władający kartami lub Ninja Shen; to w rezultacie jest to jedynie alter-ego osoby zasiadającej za klawiaturą. E-sportowiec posiada odbicie siebie w innej formie, którym dowodzi, ale nie jest nim! Dodatkowo okazuje się, że dochodzi do chorej sytuacji, w której zawodnicy nie są równi na starcie, ponieważ jeden z nich jest Ogrem z Siekierą, a drugi Elfem z Łukiem. To własnie z tego samego powodu na Olimpiadzie nie widzimy Formuły 1 i innych sportów w których używa się silników.
W prawdziwej idei sportu do siły mięśni zawodnik dodaje pierwiastek umysłowy, czyli taktykę pomagającą w rywalizacji z przeciwnikami. Występuje tutaj zależność ciała do umysłu obojętnie czy jest to boks, pływanie czy bieg często trzeba wykazać się sprytem, a nie tylko walorami fizycznymi. W przypadku e-sportu z oczywistej przyczyny aspekt mentalności, refleksu czy podejmowania decyzji nabiera kluczowego znaczenia, jednak brakuje sprzężenia zwrotnego w stronę tkanek mięśniowych. Nie możemy popaść w paranoję i podciągać pod to pracy palców lub gałek ocznych jako wysiłek fizyczny.
Po obejrzeniu filmu Free to Play naszła mnie jedna refleksja, że przedstawieni tak bohaterzy przede wszystkim mimo wielkiego geniuszu i zaparcia mieli wiele zaburzeń społecznych, lecz nie martwię się o samych zawodników z najwyższej półki, ale o tych z tej minimalnie niższej. W normalnym popularnym sporcie przykładowo w Siatkówce jeśli trenujesz całe życie to istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że utrzymasz z tego rodzinę, możesz grać w drugiej lidze Polskiej lub trzeciej Włoskiej i jakoś zwiążesz koniec z końcem, nie musisz być w trzech najlepszych zespołach globu, aby mieć na chleb. W przypadku e-sportu sprawa się komplikuje, miejsc w najlepszych drużynach jest niezwykle mało w obrębie jednej gry. Może się okazać, że będąc 50 zawodnikiem świata ustałeś w miejscu, w którym będziesz musiał zrezygnować z rywalizacji elektronicznej, ponieważ stanie się to mniej rentowne, aniżeli normalny zawód.
Moim skromnym zdaniem e-sport jest na tyle daleko od idei tradycyjnego sportu, że nie powinien zawitać na olimpiadzie, mimo rosnącej popularności
A teraz pozostawię Was dla kontrastu z filmem, który zapowiedziałem we wstępie. Liczę na Wasze refleksje i komentarze pod wpisem.