Gamer Lifestyle r.

“Bede grał w gre” – Tomb Raider: Anniversary

Nie ma chyba w dzisiejszych czasach szanującego się gracza, który nie miałby kiedykolwiek styczności z serią Tomb Raider. Cycata pani archeolog stała się kultową postacią i obiektem westchnień wielu nerdów, których życie towarzyskie umarło w momencie włożenia płyty z grą do napędu. Jakie są jednak moje doświadczenia z rocznicową odsłoną Grabieżcy Grobowców? Zapraszam do lektury!

Tomb Raider: Anniversary

Po raz pierwszy z Tomb Raiderem miałem styczność, kiedy w jednym z growych pisemek ukazało się demo nowej części z podtytułem “Anniversary”. Była to – dla niedoinformowanych – odnowiona wersja pierwszej części cyklu, wydana z okazji 10. rocznicy powołania do życia Lary Croft. Praktycznie nowa gra, która zgodnie ze swoim założeniem, czerpała garściami z pierwowzoru.

Nauka grania…

Jakie były moje pierwsze wrażenia… Na pewno bolesne. Jako dziesięciolatek, który nie zna angielskiego i nigdy wcześniej nie grał w tego typu gry, nie miałem absolutnie żadnego pojęcia, co powinienem zrobić. Instynkt kazał iść do przodu… Ale tam pojawiały się kolejne przeszkody związanie z nieznajomością mechanik gry.

Pierwszy problem pojawił się w momencie spotkania wilków. Rzuciły się na biedną Larę, a ja nie chcąc obserwować jej śmierci, wyszedłem z gry. Iście męska postawa! Podejście numer 2 było już nieco lepsze, bo zamiast schodzić w miejsce, gdzie protagonistkę czeka tylko i wyłącznie śmierć w paszczach wygłodniałych bestii, postanowiłem wcisnąć po kolei każdy jeden przycisk na klawiaturze. No i jest! “Z” pozwala na strzelanie. Co prawda można tylko stać w miejscu, ale w czym to przeszkadza, skoro wilki i tak mi nic nie zrobią.

Zupełnie przypadkiem wcisnąłem potem prawy przycisk myszy… Szok, to ona może celować sama! Niestety, pojawiła się kolejna przeszkoda, czyli nieświadomość zasięgu skoku. Były tam po prostu takie miejsca, o których nie miałem pojęcia, że są osiągalne i powinny być jak najszybciej zbadane przez Larę.

Nigdy nie zapomnę, kiedy wspólnie z bratem postanowiliśmy rozgryźć tą tajemniczą wersję demonstracyjną i dowiedzieć się, gdzie się to kończy. Doszliśmy jednak do miejsca, w którym nijak nie dało się ruszyć dalej. Nie było tam po prostu niczego, z czego można byłoby przeskoczyć dalej. Jako urodzony sadysta, zaproponowałem więc, by w akcie zemsty za brak chęci współpracy ze strony protagonistki, zabić ją poprzez skok na wystający z ziemi, zaostrzony pal. Okazało się, że Lara potrafi na tym stać i wykorzystać swoje niedoszłe narzędzie zagłady do przeskoczenia większych przepaści. Gdyby obecne gry tak uczyły swoich mechanik…

A może by tak zainwestować…

Przyszedł w końcu czas, że poznałem już wszystkie mechaniki rozgrywki, demko znałem na wylot, ale czegoś brakowało. Czuć było niedosyt, więc z braku możliwości skorzystania z jedynego – wtedy – słusznego sposobu na zdobycie gry, którym było jej ściągnięcie z internetu, zdecydowałem się wydać swoje własne pieniądze (z podatków z babcinej emerytury).

Wrażenia… Wow! To ma jakąś historię, tu są filmiki, postacie… Ona mówi! Potem doszedł jeszcze zachwyt spowodowany odkrywaniem coraz to nowych lokacji, zainteresowanie historią poszczególnych kultur, których dobytek mieliśmy okazję bezcześcić, i strach wywołany wyskakującymi znikąd małpami. Najgorsze jumpscare’y młodości…

Jednym z najciekawszych elementów gry okazały się jednak zagadki logiczne. Piękne to były czasy, kiedy nie dało się skorzystać z internetu i podejrzeć jak szybko rozwiązać jakiś problem. Zamiast tego, trzeba było męczyć się samemu, wysilać mózgownicę i nauczyć się trochę logicznego myślenia. Z perspektywy czasu pojawia się jednak pytanie… Czy to my byliśmy głupsi, czy może to gry potrafiły kiedyś zatrzymać człowieka, żeby trochę pogłówkował?

Grafika! Ło matko!

Przyznaję, grafika rocznicowego Tomb Raidera zrobiła na mnie wrażenie… Nie mam pojęcia, jak wypada ona w porównaniu do innych tytułów wydawanych w tamtym okresie, jednak jako fotograf i fan ładnych widoczków w grach, musiałem kilka razy zatrzymać się i popodziwiać to, co przygotowali dla nas graficy.

Oczywiście, patrząc na grę po tych 10 latach i porównując ją z takim Uncharted 4, widać, jak wielki skok wykonano w branży gier pod względem oprawy wizualnej oraz jak bardzo wzrosły wymagania graczy co do tego aspektu rozgrywki. Kiedyś można było się spuszczać nad samym konceptem i próbą jego oddania w trójwymiarowym środowisku. Dziś potrzeba fotorealistycznych tekstur, shaderów, dokładnych (najlepiej zeskanowanych z prawdziwego świata) modeli i animacji, które nie różnią się niczym od filmowych.

Uwaga…

Nigdy nie przeszedłem tej gry! Tak, dobrze widzicie. Nigdy nie udało mi się przejść tego tytułu. Nie dlatego, że nie umiem. Zawsze było to domeną brata, on gra, ja myślę. Po około 10 przejściach znam Anniversary na pamięć i choć czasem pojawia się chęć spróbowania, to coś mnie blokuje. Dawniej był to strach przed jumpscare’owymi potworami, a dziś jest to już chyba świadomość tego, że niczym nie zostanę już zaskoczony. Coś jednak czuję, że w końcu będzie trzeba spróbować…


A czy Wy mieliście styczność z Tomb Raiderem? Od której części zaczęliście swoje przygody z Larą? Chcielibyście żebym napisał o innych odsłonach serii? Dajcie znać w komentarzach!