Ekran, który wyświetla się w momencie, gdy w meczu brał udział cheater.
W zamkniętej becie VALORANT można brać udział już od 7 kwietnia – pod warunkiem, że dostaliście dropa na Twitchu. Po dwóch dniach Riot wyłapał pierwszego cheatera w grze… i od razu go ukarał. O zdarzeniu poinformował rioter Paul Chamberlain.
Well it sucks, but today we had to ban our first cheater (and it looks like more bans are on the horizon).
I was hoping for a little more time before this fight kicked off but we’re in it now and we’re ready.
— Paul Chamberlain (@arkem) April 9, 2020
System anti-cheat w VALORANT
Zacznijmy od tego, że system anti-cheat był tworzony już od pierwszego dnia pracy nad VALORANT. Prace nad nim trwały równolegle z tworzeniem gry od początku. Jest to naprawdę zaskakujące jak na FPS-a – systemy wykrywania osób z nieuczciwą przewagą stanowią priorytet dla tego gatunku.
Rioter Paul Chamberlain przyznał, że w trakcie prac nad systemem anti-cheat stworzył aimbota i dwa rodzaje wallhacków, by przetestować skuteczność wdrożonych do gry rozwiązań. Próbował również obejść projektowany system – w tym celu zatrudniono nawet firmy zewnętrzne. VALORANT przeszedł audyt bezpieczeństwa bez żadnych zarzutów.
Tworzony przez Riot autorski anti-cheat wykrywa hacki w dużo szerszym zakresie – sprawdza programy i aplikacje, które korzystają z danych gry.
Bany dla cheaterów w trakcie gry
Gracze, którzy używają niedozwolonych programów, zazwyczaj otrzymują bany dopiero wtedy, gdy skończy się gra. Riot uznał, że takie rozwiązanie jest niewystarczające – gra z cheaterami jest wystarczająco frustrująca. Z tego względu firma zdecydowała, że cheaterzy w VALORANT otrzymują bany nawet w trakcie gry.
Wszyscy gracze otrzymują wtedy komunikat widoczny na samej górze artykułu. Gra jest przerywana, cheater otrzymuje bana, w historii gier nie zalicza się to ani jako wygrana, ani przegrana.