I bynajmniej nie poszło o to, że nie była to najlepsza ceremonia. Pierwszy zarzut pojawił się już na samym początku: ceremonia rozpoczęła się K/DA – POP/STARS… ale po chińsku (a przecież nie tylko Chińczycy oglądają Worldsy). Na szczęście szybko dotarliśmy do MORE… a przynajmniej tak nam się wydawało, że “na szczęście”. Szybko przekonaliśmy się, że wcale nie było tak kolorowo – przede wszystkim ze względu na jakość animacji: lewitujący motor  Akali, paskudnie rozpikselowane Ahri i Kai’Sa, nienaturalnie poruszające się włosy Lisicy…

Sprawę nieco ratowała Lexie Liu, która chociaż pojawiła się w roli Seraphine. Szkoda jednak, że pozostałe bohaterki nie mogły liczyć na wokal live…

Pozostała część ceremonii złożona była ze zremiksowanych i połączonych fragmentów piosenek Mistrzostw Świata z poprzednich lat, którym towarzyszył taneczny układ choreograficzny. Gracze mieli nadzieję, że chociaż tegoroczna piosenka Worldsów, tj. Take Over, zostanie wykonana na żywo – niestety nie miało to miejsca.

Końcówce ceremonii towarzyszyło pojawienie się za zawodnikami potężnego Galio. Czy rekompensuje on niską jakość pozostałej części ceremonii? Cóż, raczej nie dorównał on smokowi z finałów Worldsów w 2017 roku.

Oliwy do ognia dolało zachowanie fanów obecnych w Szanghaju. Suning mogło liczyć na ich wsparcie i doping, niestety ogłoszenie DAMWON Gaming spotkało się z głuchą ciszą. Wydawać by się mogło, że jest to zrozumiałe, jako że Suning jest drużyną chińską, a DAMWON – południowokoreańską, jednak pamiętajmy, że podczas finałów w 2019 roku w Europie oglądający zadbali o doping zarówno europejskiego zespołu (G2 Esports), jak i chińskiego (FunPlus Phoenix).