League of Legends r.

Riot: Dowiedz się więcej o Kolosie!

Riot: Przeczytaj biografię Galio oraz opowiadanie zatytułowane „Przebudzenie bohatera”.

Czas na biografię Galio! Jeżeli chcecie zobaczyć opowiadanie „Przebudzenie bohatera”, kliknijcie tutaj!

Biografia Galio!

 

Kamienny kolos Galio strzeże lśniącego miasta, zwanego Demacia. Zbudowany w celu obrony przed wrogimi magami, często stoi bez ruchu przez wiele dekad, dopóki obecność potężnej magii go nie ożywi. Gdy to nastąpi, Galio wykorzystuje ten czas jak najlepiej, rozkoszując się walką i ciesząc, że może bronić swoich krajan. Jednakże jego sukcesy nie niosą radości, ponieważ magia, którą zwalcza, jest powodem jego ożywienia i po każdym zwycięstwie ponownie zapada w sen.

Galio powstał w następstwie Wojen Runicznych, gdy uciekinierzy z różnych krain umykali przed niszczycielską siłą magii. Niektórzy powiadają, że w zachodniej części Valoranu grupa takich uchodźców była ścigana przez mrocznych magów. Wyczerpani po wielu dniach bez odpoczynku, ukryli się w starożytnym, skamieniałym lesie. Ścigający ich magowie odkryli, że magia nie działa w tym dziwnym lesie.

Wyglądało na to, że skamieniałe drzewa tłumiły magię i wszystkie rzucone czary zostawały natychmiast rozproszone. Czując znowu siłę, uchodźcy sięgnęli po miecze i przepędzili magów z tej krainy.

Niektórzy uznali, że to schronienie przed magią było darem od bogów, inni mówili, że to nagroda za ciężki los, ale wszyscy zgodnie twierdzili, że powinien być to ich nowy dom.

Mijały lata, a osadnicy stworzyli wiele przedmiotów ochronnych z zaczarowanego drewna. W końcu odkryli, że po wymieszaniu go z popiołem oraz wapnem tworzą petrucyt — materiał niezwykle odporny na działanie magii. Stał się podstawą ich nowej cywilizacji, tworząc mury królestwa Demacii.

Przez wiele lat te petrucytowe bariery były wszystkim, czego Demacianie potrzebowali do ochrony przed magią na terenie kraju. W rzadkich wypadkach, gdy musieli wziąć udział w konflikcie poza granicami, ich wojsko okazywało się niezwykle skuteczne. Jednakże gdy przeciwnicy korzystali z magii, armia Demacii nie miała jak na nią odpowiedzieć. Starszyzna królestwa postanowiła, że w jakiś sposób należy wykorzystać chroniące przed magią właściwości murów w boju. Nakazali rzeźbiarzowi Durandowi stworzenie petrucytowej tarczy dla wojska i po dwóch latach artysta ujawnił swoje dzieło. Chociaż nie było to to, czego oczekiwali, wielki skrzydlaty posąg o imieniu Galio miał być kluczowy dla bezpieczeństwa kraju, a także służyć za symbol potęgi Demacii w całej Runeterze.

Za każdym razem, gdy armia ruszała do walki z zagrożeniem magicznym, zabierała ze sobą Galio. Za pomocą systemu bloków, stalowych sań i niezliczonych wołów przeciągali olbrzymią statuę na pole walki. Taka ilość petrucytu z łatwością niwelowała praktycznie wszystkie ataki magiczne, dzięki czemu ludzie, którzy niegdyś uciekali przed magią, mogli zmierzyć się z nią w otwartej walce. Wielu najeźdźców paraliżował widok posągu, który górował nad drzewami — „pożerający magię” tytan był inspiracją dla żołnierzy królestwa i koszmarem dla jego wrogów. Jednakże nikt nie brał pod uwagę, do czego mogło doprowadzić wystawienie posągu na działanie takiej ilości energii magicznej…

Dziwny efekt magii miał zmienić bieg historii. Demacia była związana wyczerpującą wojną z siłami Noxusu w Górach Zielonego Korzenia w północnym Valoranie. Demacianie nie wiedzieli, że Noxus zebrał elitarną grupę magów wojny znanych jako Ezoteryczna Pięść. Gdy siły naziemne napadły na Demacian w dolinie, Ezoteryczna Pięść bombardowała żołnierzy pociskami czystej, mistycznej mocy. Ku przerażeniu Demacian, pociski przebiły się przez antymagiczne pole Galio.

Przez trzynaście dni demaciańska armia była pod ostrzałem przeciwników, a ci, którzy przeżyli, byli kompletnie zdemoralizowani. Gdy zdawało się, że nie ma już nadziei, usłyszeli dobrze znany im dźwięk magicznych eksplozji, które dziesiątkowały ich oddziały. Jednakże po nim nastąpiło coś nowego. Wolny, ogłuszający wstrząs poruszył całą dolinę, jakby dwie góry ścierały się ze sobą w walce. Gdy urósł nad nimi olbrzymi cień, przerażeni Demacianie skulili się, szykując się na śmierć.

— Zaczynamy walkę? — z góry rozległ się niski głos.

Ku zaskoczeniu Demacian, głos dobiegał z wnętrza górującego nad nimi kolosa. Galio samodzielnie poruszał się i mówił. W jakiś sposób zgromadzenie energii magicznej ożywiło go.

Zdumieni ludzie wpatrywali się w tytana, próbując pojąć, co właśnie widzą. Zanim im się to udało, kolejny ognisty pocisk zmierzał w stronę demaciańskiego obozu, wymierzony idealnie, aby wykończyć pozostałych przy życiu żołnierzy. Galio rzucił się do przodu, zasłaniając żołnierzy i przyjmując atak na swoje olbrzymie, kamienne ciało.

Galio zwrócił się w stronę kierunku, z którego nadleciał pocisk i zauważył pięciu ludzi na zboczu pobliskiej góry.

— Wrodzy magowie! Zetrzyjmy się w boju! — krzyknął kolos.

Gdy zaczął wspinać się po zboczu góry, Noxianie skupili całą swoją moc w promieniu energii, który rozpuściłby każdy kamień w Valoranie. Jednakże gdy promień znikł, magowie zauważyli, że tytan stał w miejscu, z zamkniętymi oczami, świecący jasno, jakby poił się magią. Następnie, z prawie że młodzieńczym entuzjazmem, Galio kontynuował wspinaczkę i wgniótł Ezoteryczną Pięść w skalistą ziemię.

Gdy pozostałe noxiańskie wojska uciekły, Demacianie ryknęli z radości. Pragnęli podziękować petrucytowemu strażnikowi, który ich ocalił, ale równie szybko jak ożył, gigantyczny obrońca przestał się ruszać, powracając do pozycji, którą zawsze przyjmował, stojąc na postumencie.

Po powrocie do domu historia o żyjącym kolosie była przekazywana przez tych, którzy przeżyli Bitwę w Górach Zielonego Korzenia. Jednakże zawsze traktowano ją niczym opowieści jakiegoś szaleńca. W końcu ci, którzy byli świadkami ożywienia Galio, przestali o tym mówić z obawy, że inni zaczną traktować ich jak wariatów. Historia stała się legendą — alegorią powstałą w starożytnych czasach, która miała pomóc ludziom w trudnych chwilach.

Nikt w całym królestwie nie uwierzyłby, że kolos dostrzega wszystko, co dzieje się dookoła niego. Nawet, gdy był nieruchomy, cały czas zachowywał świadomość, ponownie pragnąc doświadczyć uczucia towarzyszącego walce. Uderzanie przeciwników gigantycznymi kamiennymi pięściami było ekscytujące, ale bycie uwięzionym w kamiennym ciele — tragiczne.

Zmuszony do obserwacji w milczeniu, Galio przyglądał się, jak ludzie przechadzają się pod nim, składając mu coroczne daniny, jakby był to jakiś odległy sen. Mimo że nie znał ich osobiście, zaczął czuć więź, jakby znał ich jako ludzi. Zastanawiało go, że znikają oni pojedynczo wraz z upływem czasu, zastępowani nowymi, którzy prowadzili własne życie.

Zastanawiał się, gdzie się udawali, gdy znikali. Być może odsyłano ich do naprawy, tak jak jego, gdy wrócił z walki?

Po jednej z wielu bitew przeciwko barbarzyńcom z Freljordu, Galio zobaczył długie kolumny niosących przykryte nosze ludzi, którzy powracali do miasta. Gdy procesja go mijała, jedno z przykryć zsunęło się na ziemię, odsłaniając nieruchomą, bladą twarz młodego żołnierza. Był to chłopak, którego Galio widział wcześniej, i kolos nie mógł pojąć, jak ktoś tak dzielny postanowił wrócić do miasta, niesiony pod przykryciem na noszach. Galio zaczął rozumieć sytuację — w przeciwieństwie do niego, ludzi nie można było pomalować od nowa lub naprawić z łatwością. Ludzie byli delikatnymi istotami i dopiero teraz wiedział, jak bardzo potrzebowali jego ochrony. Walka była jego pasją, ale ochrona ludzi stała się jego celem.

Od tego momentu Galio brał udział w walkach tylko kilka razy, czasami pozostając nieruchomo przez całe wieki. Magia występuje w świecie rzadziej niż kiedyś, więc pozostaje nieruchomy, obserwując świat niczym przez sen. Olbrzymi posąg marzy o tym, aby trafić na magię wystarczająco potężną, aby nigdy więcej nie musiał zapadać w sen.

Dopiero wtedy będzie mógł prawdziwie wypełnić cel swojego istnienia, czyli nieustanna ochrona i walka w imieniu całej Demacii.

Niezła, co? Co sądzicie o nowym Galio? Jego lore wydaje się imponujące i ciekawe. Może jakieś inna biografia podobała Wam się bardziej? Piszcie!