W teamach grają topowi zawodnicy, ścigający się, który z nich jest najlepszy; taktyka i umiejętności tych graczy są prawie niezrównane. Jednak nie znaczy to, że ich działania są obce dla widowni. W końcu jest to to samo League of Legends, do którego logujemy się prawie codziennie, więc czemu nie nauczyć się czegoś od najlepszych? Uczenie się i naśladowanie ich może prowadzić zarówno do sukcesu, jak i porażki (Win ratio Miss Fortune spadło o prawie 5% po jej debiucie jak support na półfinałach). Jakie wskazówki powinniśmy wynieść po tegorocznych Worldsach?
Wybór czempionów niekoniecznie byłby najlepszym wyjściem (staty MF jak wyżej), ale niektóre pomysły wydają się dobre i godne naśladowania. Każdy ma inny styl i nie każdy gra w celu wygrania każdej gry, lecz usprawnienie niektórych szczegółów może z czasem zrobić wielką różnicę. Sprawami do udoskonalenia mogą być np. Wasza pula championów, sposób ich wybierania, jak podchodzicie do celów oraz zabójstw oraz najważniejsze: jak postrzegacie sytuację jako całość. Może nie wygląda to jak poradnik do robienia cudownych zagrywek, ale każdy gdzieś musi zacząć. Pamiętajcie, że Faker czy Bengi też musieli najpierw nauczyć się grać.
Posiadanie wystarczającej puli championów
Mam na myśli oczywiście o championy, którymi już potraficie grać. To ważne, aby mieć sporo czempionów, żeby skontrować championa przeciwnika, a jednocześnie na tyle mało, aby rozwinąć swoje umiejętności pod względem każdego “swojego” championa. Jest jednak zasadnicza różnica między graczami turniejowymi a większością z nas. Gracze profesjonalni zazwyczaj grają jedną rolę podczas całego turnieju. Dlatego trzeba też zdobyć doświadczenie grając na konkretnej pozycji. Owszem, każdy z nas powinien grać pewnie w każdym miejscu, ale każdy na pewno ma swoją ulubioną linię; szlifowanie swoich umiejętności na niej może zmienić wyniki przyszłych meczy.
Jako przykład, przyjrzyjmy się Likkrit’owi z ANX. Ten team przybył na turniej jako zagadka i spodziewano się, że odpadną po meczu z ROX Tigers. ROXi wiedzieli że Likkrit był “gwiazdą” teamu, więc zbanowali aż trzy supporty. Wszystkie bany koreańczyków były supportującymi championami, którymi Likkrit ogrywał już niejeden team. Spodziewali się, że w takiej sytuacji weźmie nieogranego przez siebie championa, dzięki czemu będą mogli wygrać dolną linię. Likkrit wybrał Tarica. Ten mecz chyba przejdzie do historii, gdyż nieznany team pokonał koreańczyków, nieznany team przeszedł do ćwierćfinałów, i co najważniejsze, nieznany team mógł dotrzymać kroku przez resztę turnieju. I to
Równowaga między podążaniem za Metą i pickowaniem “swoich” championów
W tegorocznym turnieju widzieliśmy raczej typowe picki związane z Metą, użyto mniej niż połowy dostępnych championów. Niektóre z ważniejszych picków, które zwróciły uwagę tłumów były ulubieńcami swoich przywoływaczy, albo z pozoru oryginalnymi wyborami, które mogły być ograne tylko przez tych, którzy żyją, karmią się i oddychają LoL-em. Co jest lepsze, znanie i podążanie z metą, wiedząc że niektórzy czempioni poprowadzą Was do zwycięstwa nawet pomimo nieznajomości ich mechaniki, czy wybrać parę z mniej popularnych czempionów, zaznajomić się z nimi i trwać pomimo niekończących się buffów i nerfów? Werdykt nie jest jasny, wiedza, który czempion jest potężny jest bardzo ważna, równie ważna jak nasze umiejętności. Powinniśmy więc mieć swoją pulę czempionów którymi gramy, ale nie obawiać się próbowania nowych, co prowadzi do zostawienia miejsca w tej naszej puli na nowego czempiona. Ale znów, to tylko sugestia.
Argumentem za wybieraniem swoich ulubionych bohaterów może być zachowanie CoreJJ z Samsung Galaxy, który wybrał
Z drugiej strony, mamy Peanuta z ROX Tigers, który był prawdopodobnie jednym z najlepszych junglerów w turnieju. Jego kluczowe picki były zbanowane podczas ćwierćfinału (przeciwko EDG). Postanowił grać typowym dla Mety
Nigdy się nie poddawajcie!
Ta rada, mimo że najprostsza w wytłumaczeniu, może być najtrudniejsza jeśli chodzi o zastosowanie. Dlaczego? Cóż, nie poddawanie się nie jest tylko wciśnięciem ‘nie’ na surrender vote. Jest to utrzymywanie tego stanu umysłu podczas trwania gry, w którym zawsze planujecie jak wygrać daną grę, mimo bycia w plecy. W niektórych meczach jest to łatwiejsze niż w innych. Kiedy przeciwnicy zniszczyli jedną wieżę więcej i wzięli Barona, wszystko czego trzeba comebackowi to nie wdawanie się w teamfight oraz stawianie oporu ich pushowi. Niestety, im bardziej jesteśmy w plecy tym gorzej nam się z tego odkopać. Im więcej celów jest potrzebnych, im więcej zabójstw potrzebujecie tym więcej czasu trzeba spędzić grając defensywnie.
Była jedna gra podczas turnieju, która jest doskonałym przykładem comebacku. Trzecie gra finałowa, Samsung Galaxy vs SK Telecom T1. Poprzednie statystyki pokazywały, że SKT zmiecie Samsung bez męczenia się. w 30 minucie trzeciej gry, mogło się to sprawdzić, ale Samsung zrobili zagranie, które prawie kosztowało SKT przegraną. Koreańczycy z Samsunga postanowili odwrócić losy gry poprzez wzięcie Barona, a posiadanie wszystkich czterech smoków pozwoliło im myśleć, że nacisk na Elder Dragona powinno pozwolić im wygrać, pomimo kilkutysięcznego deficytu w złocie. Wzięli Barona, potem ukradli smoka, walcząc tylko wtedy, kiedy trzeba. To pozwoliło im wygrać tę grę, a także następną, przegrywając z SKT już tylko podczas piątej, ostatniej gry. To determinacja i znajomość osobistych mocnych stron mogą poprowadzić każdy team do zwycięstwa.