19 stycznia sugarblob postanowił, że zrobi coś odważnego i zagra w TFT na komputerze z wystawy z Walmartu.
Na szczęście komputer był podłączony do Internetu. Redditor wszedł na stronę League of Legends i pobrał klienta gry. Z pewnością byłoby łatwiej, gdyby TFT było oddzielną grą… Instalację rozpoczął o 18:00 czasu lokalnego. Nie chcąc, by ktokolwiek przerwał mu instalację, wcisnął ctrl+alt+del i zostawił tak komputer.
Do stanowiska powrócił po czterech godzinach. Był włączony, gra się pobrała – metoda jak najbardziej zadziałała. Włączył klienta gry, zalogował się na konto i odpalił mecz w TFT. Nadciągały jednak kłopoty…
W pewnym momencie podszedł do niego pracownik sklepu, który zaczął rozmowę. Zdezorientowany gracz zminimalizował grę. Przez jakieś pięć minut pracownik opowiadał mu głównie o swojej pracy, rozkładzie godzinowym… w końcu sobie poszedł.
Gdy sugarblob powrócił do gry, na swoim koncie miał ponad 80 szt. złota i zajmował trzecie miejsce. Tak duża ilość złota z łatwością pozwoliła na powrót i dostosowanie się do sytuacji pozostałych zawodników, a w konsekwencji – zajęcia pierwszego miejsca. Zrobił zdjęcie, by udowodnić, że jest to możliwe. Przy okazji mógł bardzo bezpośrednio przetestować to, czy na komputerze odpali TFT.
Niestety – jego post na reddicie został usunięty, przez co nie był w stanie streścić całej sytuacji. W samym poście znajdziecie tylko tytuł i zdjęcie. Wydawało mi się to jednak na tyle ciekawe, że postanowiłem go zapytać w wiadomości prywatnej o to, jak wyglądała tamta przygoda w Walmarcie. Ciekawe, czy trafi nam się podobny temat z polskiego podwórka? To co, graliście w TFT w miejscu, w którym nie do końca mogliście grać?