Konkursy i Quizy r.

[ZWYCIĘSKIE PRACE I WYNIKI] Wygraj Xayah, Rakana i ich figurki chibi!

Xayah i Rakan rozbudzili Waszą kreatywność do granic możliwości! Poznajmy najlepsze prace, które do nas trafiły!

Link do konkursu: klik!

Zobacz też: [WYNIKI KONKURSU] Wygraj Xayah, Rakana i sprzęt Roccata!

Wyniki

Zestaw Figurek Chibi Xayah i Rakan autorstwa Antares

Xayah i Rakan ze skórkami*

 

3x Xayah i Rakan**

 

Teoria o tym, jak Xayah i Rakan stali się kosmiczni

Xayah siedziała zamyślona przed urwiskiem, wpatrując się w słońce tonące w morzu. Jej włosy wyglądały cudownie w ostatnich promieniach dnia. Rakan nie mógł się powstrzymać. Zrobił skok w przód, po czym wylądował tuż za nią i objął ją wpół.
– Kiedyś przez to zginiesz – powiedziała poważnym tonem Xayah.
– Wiem. Tylko ty masz prawo mnie zabić – odpowiedział, po czym zbliżył swoją twarz do wybranki i pocałował ją w policzek. Ta nie mogąc dłużej udawać złej lekko uśmiechnęła się i nie chcąc być dłużna odwzajemniła całusa. – Boję się – rzekła spuszczając wzrok.
–Przysięgam, nie masz czego. Obronię cię – odparł dumnie Rakan.
–O ciebie głupku! – niemal krzyknęła. Obróciła się do niego przodem, przyłożyła dłoń do jego policzka i powiedziała – Obiecaj, że nie zginiesz.
–Mówiłem przecież, tylko ty możesz mnie zabić –oznajmił z ogromnym uśmiechem Rakan. –Jeśli nie dotrzymasz tego słowa, znajdę sposób, aby cie ożywić, a potem zabiję jeszcze raz – odparła znowu utrzymując poważny ton.
–Jeśli nie dotrzymam, będziesz mogła ze mną zrobić co tylko chcesz. A w sumie… już możesz! –odpowiedział wesoło. Na twarzy Xayah znów zagościł uśmiech. Wtuliła się w ciało kochanka, a ten okrył ją swoim płaszczem ze złotych piór. –Tak długo jak jesteś przy mnie, nic nas nie powstrzyma – powiedział Rakan. –A jeśli nie będzie mnie przy tobie? –zapytała z nutką zmartwienia.
–To cię znajdę! – odparł bez wahania. Oboje cicho się zaśmiali, po czym położyli się na świeżej, wiosennej trawie, pozwalając, aby zapadająca ciemność zesłała na nich błogi sen.
Szelest znikających gwiazd zbudził Xayah ze snu. Powoli wstała z ziemi i przetarła oczy. Przywitało ją poranne nucenie słowika. Rakan wciąż twardo spał na trawie. Wyglądał tak uroczo, że aż szkoda było go budzić. Kucnęła nad nim i wyszeptała: -Rakan, pobudka – mężczyzna nawet nie drgnął. Dziewczyna zaczęła lekko nim potrząsać
– Papuużko – wymówiła przeciągle.
–Jeszcze 5 minutek – wymamrotał chłopak chowając głowę w rękach.
–No dobrze – odpowiedziała Vastajanka – To ja ruszam. Dogonisz mnie – dodała wstając, po czym odwróciła się i ruszyła w stronę Ioańskiego lasu. Rakan wciąż leżał, lecz odgłos coraz cichszych kroków zaczął go niepokoić. Z trudem odwrócił się na drugi bok i zorientował się, że jego ptaszyna zniknęła z pola widzenia.
–Xayah?! –krzyknął, lecz odpowiedziało mu tylko echo –Xayah! – powtórzył, po czym zerwał się na równe nogi i pędem pognał w ustalonym kierunku podróży.
Para przez większość dnia przemierzała gęste lasy i kwieciste łąki, co raz to robiąc sobie przerwę na jedzenie bądź dziwne pomysły Rakana. Gdy niebo zaczęło z wolna chować się za wieczornymi chmurami, Vastajanie dotarli do celu. Przed nimi znajdował się niewielki staw otoczony drzewami kwitnącej wiśni. Miejsce to wyglądało przepięknie, lecz kompani nie przyszli tu podziwiać widoki. –Na pewno tego chcesz? Jeśli nie… zaczęła Xayah, lecz Rakan nie dał jej dokończyć, przykładając jej palec do ust.
–Na pewno – odpowiedział, po czym pocałował wybrankę w czoło – Ty walczysz dla spawy. Ja walczę dla ciebie.
–Kocham cię – powiedziała Xayah, uścisnęła mocno kochanka, po czym ruszyła w stronę zarośli. Rakan podszedł do jednej z wiśni. Usiadł na ziemi, opierając się o jej konar. Ze skórzanej sakwy pod płaszczem wyjął szklaną menzurkę wypełnioną krwią przypadkowego żołnierza z Noxus. Otworzył ją, po czym rozlał jej zawartość na swój tułów. Zamknął oczy i zwolnił oddech, wyostrzając zmysł słuchu. W pobliżu nie słychać było niczego poza liśćmi kołysanymi przez wiosenny wiatr. Po dłuższej chwili bezruchu w cichą pieśń zagajnika wdarły się nieproszone odgłosy. Lekkie stąpanie po świeżej trawie, płytki oddech i futro ocierające się o powietrze zdradziły nowo przybyłego gościa. Mężczyzna czuł w pobliżu jednocześnie ludzką i zwierzęcą energię. Zbliżająca się istota, czymkolwiek była, nie wydawała się być nastawiona pokojowo. Kiedy Rakan miał już pewność, że intruz znalazł się w zasięgu jego wzroku, lekko otworzył oczy. Tak jak było zaplanowane, parę metrów przed sobą ujrzał młodą kobietę o niecodziennej urodzie. Kosmyki jej gęstych, czarnych włosów związanych w luźny warkocz opadały na kształtne ciało, skąpo zakryte czerwoną tuniką ze srebrnymi zdobieniami. Z głowy tej istoty wyrastały długie, lisie uszy, a za nią ciągnęło się dziewięć białych ogonów. Półczłowiecza postać na widok leżącego, zakrwawionego mężczyzny zatrzymała się na chwilę, przypatrując się mu dokładnie, po czym spokojnie podeszła do Rakana. Gdy znalazła się krok od niego, uwodziciel uniósł lekko głowę, spojrzał w jej oczy, a następnie słabym głosem wymamrotał: -Pomóż mi… – lata występów przed publicznością sprawiły, że wymawiając te słowa naprawdę wyglądał na umierającego. Kobieta nieco pochyliła się nad nim, po czym uśmiechnęła się, obnażając swoje białe, ostre zęby i odpowiedziała: -Pomóc, hmm? To chyba mogłabym dla ciebie zrobić – po tych słowach pomiędzy jej dłońmi szybko zaczęła formować się kula białego ognia – Zamknij oczy, zaraz poczujesz się lepiej. Obiecuję – powiedziała, jednocześnie naprężając mięśnie rąk. Już miała cisnąć zebraną energią w mężczyznę, gdy nagle w jej stronę poszybowały ostre niczym groty strzał pióra. Dziewczyna zwinnie odskoczyła w tył, unikając przy tym pocisków. Wtedy z ciemności wyłoniła się Xayah. –A więc legendy o tym miejscu okazały się być prawdą – wypowiedziała ponuro. Ahri zareagowała na ten komentarz podłym uśmieszkiem.
–Ciężko ci przyznać, że pomimo całej tej miłości i nienawiści walczymy o to samo, prawda? – zapytała prowokująco lisica.
–Nie ma żadnych my. Nie masz prawa nazywać się Vastajanką. Jesteś obrazą dla naszego gatunku, kalekim żartem przypadkowości – odpowiedziała beznamiętnie. Jej dłoń mocniej zacisnęła się na połyskujących piórach.
–Upodobniłaś się do ludzi, Xayah – powiedziała przyjaznym tonem Ahri – Dużo czujesz, dużo mówisz. Lecz co możesz zrobić?
-Dla sprawy wszystko. Kolejny trup na mej ścieżce nie będzie nowością –odparła buntowniczka. Teraz i na jej ustach zagościł lekki uśmiech.
–Dobrze więc – powiedziała czarnowłosa kobieta – Podejdź. Przekonaj się, czy to nie za wysokie progi na twoje nogi – kolor oczu lisiej pani zmienił się na szafirowy, a wokół nie zaczęły pojawiać się srebrno-błękitne ogniki. Rakan stanął u boku Xayah i był już gotowy do szarży, lecz ta powstrzymała go, łapiąc kochanka za rękę.
–Nie dziś kochanie. To moja zemsta. Pozwól mi załatwić samej – przemówiła cicho. –Mam tu stać i patrzeć, jak z nią walczysz? – zapytał nie ukrywając zdziwienia oraz zmartwienia. –Dokładnie tak –odpowiedziała kobieta.
–Dobrze… ale jeśli tylko coś pójdzie nie tak, wchodzę ptaszyno.
–Kocham cię –odparła Xayah, po czym nie czekając na odpowiedź pobiegła przed siebie. Zbliżając się do rywalki stała się celem ataku ogników. Te jednak nie były wstanie jej trafić. Vastajanka z niesamowitą gracją przemieszczała się między nimi, obracając się niczym liść podczas wichury. Kiedy była już wystarczająco blisko, oddała strzał. 3 pióra pofrunęły w stronę napastniczki, ta jednak w mgnieniu oka znalazła parę metrów dalej. Pociski wbiły się w jedno z drzew. Wtedy to Ahri przeszła do ataku. Z ogromną prędkością zbliżyła się do Xayah, a następnie wysłała w jej stronę kulę białego ognia. Ptaszyna bez problemu ominęła pocisku. Po przewrotce po ziemi kontynuowała ostrzał. Lisica zwinnie omijała wszystkie strzały. Jej oczy znowu zmieniły kolor – tym razem na fioletowy. Otoczyła ją purpurowa mgła.
–Teraz bawimy się na serio – powiedziała ogoniasta. Wokół jej dłoni pojawiła się smuga oślepiającego światła. Ahri wyciągnęła ręce przed siebie, z których to potężny strumień mocy wystrzelił w stronę Xayah. Vastajanka nie miała szans tego uniknąć. Zamknęła oczy. Następnie uniosła je ku gwiazdom. Ugięła lekko nogi, po czym wyskoczyła w powietrze, wznosząc ręce do góry, jakby chciała pozdrowić całe nocne niebo. Teraz sama wyglądała niczym jedna z gwiazd. Otaczały ją półprzeźroczyste promienie o wszystkich kolorach tęczy. Gdy te zaczęły gasnąć, spod wielobarwnej bariery wyfrunęło pięć lśniących piór. Wszystkie bez wyjątku uderzyły w źródło wrogiego strumienia mocy.
Światło zgasło. Xayah delikatnie opadła na ziemię. Lecz coś było nie tak. Nie była widać ciała Ahri ani śladów krwi. Coś jednak leżało na ziemi. Wojowniczka ostrożnie podeszła do podejrzanego obiektu. Będąc dwa kroki od niego przyjrzała się mu dokładnie. Ta rzecz, a raczej rzeczy, wyglądały jak… ususzony język i oczy połączone w coś na kształt talizmanu. Xayah już chciała obrócić się i zawołać kompana, gdy nagle poczuła coś bardzo zimnego, oplatającego się wokół jej szyi. Szybko zaczęło brakować jej powietrza i wycieńczona jego niedostatkiem upadła na kolana. –Xayah! – wrzasnął Rakan pędem zeskakując z gałęzi i pognał w stronę kochanki. Jednak w połowie dzielącego ich dystansu poczuł rozrywający ból przy mostku. Zatrzymał się, a kolana zaczęły uginać się pod jego ciężarem. Spojrzał na swój tors. Spod jego klatki piersiowej zaczęła szybko wypływać szkarłatna ciecz. Vastajanin wyrwał jedno złoto-zielone pióro ze swojego płaszcza i drżącymi palcami przyłożył je do rany. Ta powoli zaczęła się zasklepiać, lecz mimo to Rakan zdążył stracić już sporo krwi. Mężczyzna wyprostował się. Spojrzał przed siebie. Parę skoków dalej stała kobieta o tajemniczej urodzie. Czarne, długie włosy wraz z równie ciemną peleryną z metalicznymi zdobieniami targane przez wiatr falowały w powietrzu. Na głowie nosiła złoty diadem z rubinem. Ubrana w skąpą, lecz jednocześnie elegancką suknię wyglądała wyjątkowo kusząco. W prawej dłoni trzymała złote berło, wokół którego krążyły różowe kryształy emanujące nieznaną Rakanowi energią. W drugim ręku trzymała łańcuch pętający wycieńczoną już Xayah. Tuż za nią stała postać w białej masce, o równie dystyngowanym, lecz jasnym dla kontrastu stroju. Jej lewe ramię wyglądało na bardzo zdeformowane, jakby w ogóle nie należało do niej.
–Piękna noc, nieprawdaż? – rozbrzmiał donośny, męski głos wydobywający się spod maski. –Bardzo piękna – odpowiedziała niskim tonem kobieta w czerni – Idealna na spektakl pod gołym niebem.
–Khada… wydusił z siebie ze złością Rakan – Zostaw ją. To mnie szukałeś.
–Nie mogę temu zaprzeczyć – odpowiedział z przejęciem Jhin – Lecz moja przyjaciółka szukała was oboje. A ja bardzo lubię wplatać w swoje scenariusze… miłosne wątki. –Nigdy nie dowiesz się czym jest miłość! – odparł nienawistnie Rakan – Nie potrafisz tworzyć! Od zawsze umiałeś tylko niszczyć. Jesteś najgorszą skazą tego cudownego świata – po tych słowach wirtuoz położył swoją lewą dłoń na sercu i odpowiedział: -Głupcze, jak możesz tak okrutnie wypowiadać się o mojej sztuce. Ja tworzę… tworzę zniszczenie! Wywołuję emocje, których żaden inny aktor wywołać nie potrafi! Chcesz dowodu? – zapytał wyzywająco. Z tyłu swego płaszcza wyjął biało-złoty, starannie wykonany pistolet i podszedł do Xayah. –Nie! – wrzasnął Vastajanin, po czym chaotycznie rzucił się w stronę Khady. W tym momencie Leblanc puściła łańcuch trzymający dziewczynę, pozwalając jej upaść na ziemię. Ta zaczęła kaszleć, jednocześnie łapczywie próbując złapać oddech. Przywódczyni Czarnych Róż zniknęła, po czym pojawiła się tuż obok Rakana. Zaatakowała go kulą złocistej energii z berła, jednak mężczyzna był wystarczająco szybki, aby uniknąć ataku. Wyrwał jedno ze swoich piór i wprowadził kontratak. Leblanc ponownie zniknęła, po czym pojawiła się za rywalem. Gdy ostre zakończenie jej broni znalazło się obok szyi Vastajanina, ten schylił się, odwrócił i za pomocą jednego, wielkiego skoku znalazł się przy Noxiance. Złapał jej broń, po czym potężnym szarpnięciem wyrwał ją z ręki. Następnie niczym wygłodniała bestia rzucił się na Leblanc. Przewrócił ją na ziemię. Był wściekły. Wyrwał sobie kolejne pióro i wbił je przeciwniczce prosto w krtań. Jednak gdy to się stało, jego napastniczka nagle roztrysnęła się, zostawiając po sobie coś w rodzaju fioletowej mgły. Wtedy to poczuł okropny ból w prawej skroni, jakby ostrza rozrywały jego czaszkę od środka. Upadł na ziemię. Obraz wirował mu przed oczami. Resztkami sił próbował wstać, jednak łańcuch zaplatający się wokół jego szyi uniemożliwił mu tę czynność. Leblanc już miała wykonać ostateczne uderzenia, gdy usłyszała słowa kompana:
-Jeszcze nie! Wpierw pozwól mu pooglądać – powiedział Jhin, trzymając na kolanach półprzytomną Xayah. Czarna Róża po chwili zawahania podniosła Rakana z ziemi i obróciła go w stronę wirtuoza. Ten przyłożył broń pod jej serce i nacisnął za spust. Dziewczyna wrzasnęła z bólu. –Zostaw ją! – krzyczał Rakan, próbując uwolnić się z okowów, jednak na nic były jego starania. Jhin pogłaskał Vastajankę po włosach i wyszeptał jej do ucha: -Sprawię, że będziesz piękna. Sprawię, że będziesz… perfekcją – po tych słowach wystrzelił kolejny pocisk w stronę klatki piersiowej Xayah. Tym razem wydała z siebie tylko stłumiony jęk. W ustach poczuła metaliczny smak krwi. Zarówno jej oczy jak i Rakana wypełniły się teraz łzami. Wszystko co razem zdobyli zdawało się zanikać.
– Panie i panowie! Nasz występ powoli dobiega końca –oznajmił Jhin. Podniósł Xayah, złapał ją pod ramię i powiedział – Zatańczymy, kochanie? – po tym zdaniu zaczął powoli wykonywać taneczne kroki, ciągnąc ze sobą ledwo żywą Vastajankę. Po paru obrotach zatrzymał się, przechylając Xayah w tył. Spojrzał jej w oczy a następnie rzekł: -Zostaniesz moim arcydziełem, ptaszynko? – zapytał z uroczym akcentem, po czym jedną ręką zdjął swoja maskę. Nie miał oka, a na jego prawej stronie twarzy znajdowało się wiele blizn. Mimo to nie można było zaprzeczyć mu uroku. Był niczym płonący kwiat róży. Odgarnął parę kosmyków przykrywających twarz dziewczyny, po czym zacząć zbliżać swoje usta do jej zakrwawionych warg. –„Spójrz na mnie” – Xayah usłyszała w głowie czyjś głos. Nie kojarzyła go z nikim, jednak wydawał jej się znajomy – „Lśnij, moja gwiazdko” – Vastajanka uniosła oczy ku niebu. Wydawało jej się, że cały kosmos płonie. A może to ona płonęła? Poczuła w sobie ogromne ciepło. Jej ciało otoczyła niebieska poświata, a cały ból ją opuścił. Jhin widząc to odskoczył w tył, puszczając Xayah wolną. Ta zamiast upaść na skutek braku oparcia, zawisła w powietrzu. Następnie wzniosła się do góry ponad korony młodych drzew. Jhin chwycił za broń. Został mu czwarty pocisk. Wycelował w stronę ptaszyny. Strzelił. Światło bijące od amunicji przeleciało przez ciało dziewczyny, która przez chwilę wydawała się przybrać duchowną formę. Khada zacząć uciekać od bohaterki, przeładowując broń najszybciej jak potrafił. Leblanc zostawiła Rakana i pojawiła się niedaleko Xayah, aby wycelować w nią kulą kryształowej energii. Oboje jednak byli zbyt wolni. Vastajanka rozłożyła ręce wszerz i rozkazała: -Płońcie, moje gwiazdki – po tych słowach wszystkie pióra, które Xayah i Rakan zostawili na polu bitwy zapłonęły żółto-niebieskim ogniem, po czym wyrwane z ziemi wróciły do płaszczy właścicieli, wielokrotnie przebijając na wylot zarówno Jhina jak i Leblanc. Oboje martwi upadli na glebę. Vastajanka również wróciła na dół. Jej światło zgasło. Znów była sobą. I była poważnie ranna. –Xayah! – Rakan podbiegł do ukochanej i złapał ja, nim ta zdążyła opaść.
–Rakan…- wyszeptała, lecz ten jej przerwał.
–Już dobrze. Zaraz to naprawię – powiedział, po czym wyrwał sobie kilka piór i przyłożył do ran ptaszyny. Te jednak nie przestawały krwawić.
–Rakan… już dobrze. Zostaw to. Zaraz znowu będziemy razem.
–Co ty mówisz? Xayah, trzymaj się, błagam – krzyczał, a jego oczy wypełniły się łzami. Z ran wciąż sączyła się krew.
–Kocham cię – odparła cichutko, po czym zamknęła oczy. Rakan zamarł w bezruchu. Nie docierało do niego, co się stało. Nie chciał, żeby to do niego dotarło. –„Chodź do nas, gwiazdko” – usłyszał w swojej głowie. Ten głos był mu dziwnie znajomy, chociaż nie przypominał sobie nikogo o takiej barwie, a pamięć miał świetną. Niespokojnie rozejrzał się dookoła –„Tu jestem. Na górze” – dodał nieznajomy. –„Rakan” – tym razem głos był mu bardzo znajomy – „Przyjdź do mnie. Tu odzyskamy to, co ludzie nam zabrali. Mój Słońce i Gwiazdy”.
–Księżycu mego życia… wyszeptał Rakan, po czym położył ciało ukochanej na ziemi. Popatrzył w dół. Obok ciała Khady leżała naładowana broń. Vastajanin podniósł ją. Przypatrywał się chwilę jej zdobieniom, po czy przystawił sobie lufę do prawej skroni. Spojrzał w niebo. Dziś naprawdę wyglądało pięknie. Nacisnął za spust. Odgłos strzału rozniósł się echem po lesie.

[collapse]

Prace wyróżnione

Szczerze, nie spodziewaliśmy się, że wybór wygranych będzie tak ciężki. Konkursy artystyczne zawsze są niestety “niesprawiedliwe” i “nieobiektywne” – zazwyczaj niestety ktoś zostaje pokrzywdzony i mamy tego świadomość. Najchętniej nagrody rozdalibyśmy każdemu – niestety nasze środki są ograniczone. Od siebie chciałbym wyróżnić jeszcze kilka dodatkowych prac, za które będzie przyznany prezent – wybrana ikona w grze za 250 RP oraz oczywiście publikacja w tymże artykule.

– Kasahara

A to wszystko tylko czubek góry lodowej i każdy z Was zasługiwałby na nagrodę… jednak mamy ograniczone środki 🙁

Gratulujemy!

Jak odebrać nagrodę?

  • To my skontaktujemy się z Wami przez wiadomość mailową najpóźniej do 22 kwietnia do godziny 23:59. Jeśli nie widzisz u siebie wiadomości od [email protected], sprawdź folder spam.
  • Jeśli nie uda nam się z Tobą skontaktować w ciągu 7 dni roboczych (czyli nie odpowiesz do 27 kwietnia do godziny 23:59), nagroda przepada.
  • Jeżeli po kilku dniach nie widzisz od nas e-maila mimo, ze jesteś zwycięzcą – odezwij się na [email protected]
  • Nagrodę w LoL-u możemy przekazać po 24 godzinach od dodania nas do znajomych w grze – pamiętajcie o tym. W przypadku nagród rzeczowych wysyłka nastąpi w ciągu 7 dni roboczych.
  • Zastrzegamy sobie weryfikację zwycięzcy – czy spełnił wszelkie warunki uczestnictwa.
  • *Nagroda może zostać wymieniona na równowartość przedmiotu ze sklepu w grze o wartości 3250 RP.
  • **Nagroda może zostać wymieniona na równowartość przedmiotu ze sklepu w grze o wartości 1800 RP.