1. Goat Simulator
O ile bardzo lubię gry z rodzaju symulatorów, o tyle tego chyba nigdy za cholerę nie zrozumiem. Polega ona na bieganiu kozą po mieście, ściganiu ludzi i rzucaniem rzeczami. No ja dużo rozumiem, ale czy ktokolwiek faktycznie chciałby wydać pieniądze na coś tego pokroju? Sytuację w tym przypadku chyba najlepiej komentują sami twórcy;
Goat Simulator to mała, głupia i zepsuta gierka… Została zrobiona w kilka tygodni, więc nie spodziewajcie się czegoś pokroju GTA, tylko że z kozami. Prawdę mówiąc, lepiej nie spodziewajcie się niczego. Tak całkiem szczerze, to lepiej, żebyście te $10 wydali na hula hop, stertę cegieł lub prawdziwą kozę.
Czy Was bawi gra tego typu?
2. Tokyo Jungle
Jak już większość z Was zapewne się domyśla, miejsce akcji w tym przypadku to Tokyo. Ludzkość zniknęła, a na ulicach wielkiej metropolii zaczyna się prawdziwa walka o przetrwanie. Gracz, jak na prawdziwego predatora przystało, na początku ma do wyboru rozgrywkę jako pomeranian lub jeleń. Celem jest przetrwanie, znalezienie jedzenia i miejsca do spania oraz rozmnażania się.
Całe szczęście, że wraz z biegiem wydarzeń da się odblokować zwierzęta bardziej przystosowane do warunków ekstremalnych niż mała, włochata kulka na czterech przykrótkich łapkach.
3. Katamari Damacy
Informacja potwierdzona – Japonia zdecydowanie jest miejscem, w którym rodzą się jedne z najbardziej pomysłowych tworów. Osobiście nie grałam w tą grę, ale widziałam ją wiele razy. Zbyt wiele razy. Główny bohater to jakiś karłowaty książę, który próbuje naprawić błędy swojego ojca. Rozgrywka polega na, uwaga, toczeniu kulki, która przyciąga do siebie różne przedmioty. Jeśli rozumiecie o co tak właściwie chodzi w tej grze, to mi wytłumaczcie.
4. Who’s Your Daddy
Zastanawialiście się kiedyś jak to jest być młodym ojcem z raczkującym dzieckiem? Jeśli tak, to ta gra pokaże Wam namiastkę życia rodzica. W Who’s Your Daddy rozgrywka toczy się w trybie multiplayer. Jeden gracz jest berbeciem, który próbuje wpakować się w każde możliwe kłopoty i zabić się na przeróżne sposoby, a drugi ojcem, który usiłuje swojego potomka upilnować.
Ale co w tej grze jest dziwnego, pewnie spytacie. Cóż, przeciętne dziecko raczej nie jest na tyle uzdolnione, aby zjeść kilka baterii, wypić chlor, a następnie włączyć piekarnik i się w nim zamknąć.
5. Shower With Your Dad Simulator
Skoro już przy ojcach jesteśmy… Zdaję sobie sprawę, że większość z Was już zapewne o tej grze słyszała, ale nie mogłam się powstrzymać przed dodaniem jej na tą listę. Rozgrywka polega na jak najszybszym dobiegnięciu dzieckiem do odpowiedniego ojca w czymś w rodzaju publicznych pryszniców. No bo co może być gorszego niż mały chłopiec wbiegający do złej kabiny…
Powyższe tytuły są jednymi z najdziwniejszych gier, na które w mojej karierze udało mi się natknąć. Jednak mój personalny faworyt to The Stanley Parable – ale na tą grę poświęcę osobny artykuł, bo nie sposób ją opisać w kilku zdaniach.
A co najdziwniejszego Wy znaleźliście?
[latest_posts category=”gamerlifestyle” count=”6″]