Gamer Lifestyle r.

Czas na taniec z zombiakami…

Dziś przedstawię wam grę o tytule Crypt of the NecroDancer. Jest to jedna z lepszych produkcji ubiegłego roku i, pomimo pikselowej grafiki, dalej podbija serca wielu graczy. Bo najważniejszy jest rytm...

necro logo

Do Crypt of the NecroDancer nie byłam na początku za bardzo przekonana, ale steamowe ugrupowanie tego tytułu do kategorii muzycznej sprawiło, że postanowiłam spróbować. Gra bardzo szybko pozytywnie mnie zaskoczyła swoją pomysłowością i prostotą. Połączenie standardowego dungeon-crawlera z muzyką dało zadziwiająco dobre efekty. No, ale po kolei…

necro 1

Całe piękno tego tytułu polega na rytmie. W NecroDancerze zarówno gracz, jak i przeciwnicy poruszają się w takt lecącej w tle melodii. Każdy wróg ma określony wzór ruchu, więc pokonywanie kolejnych pięter to tylko kwestia dobrego wyczucia i wprawy. Nie zmienia to faktu, że rozgrywka jest interesująca – poziomy są generowane losowo i nigdy nie wiadomo, co znajdziemy w sklepie lub skrzyniach znalezionych w drodze na kolejny etap.

necro2

W miarę upływu czasu (i kolejnych taktów piosenki) gracz musi radzić sobie na bieżąco z nowymi potworami, których ruchy przestają być po jakimś czasie już tak oczywiste, jak na początku. Zasady walczenia z nimi są proste – jeśli wskoczysz na pole jednocześnie z przeciwnikiem, to Ty dostaniesz obrażenia. Zamiast więc pakować się prosto w szpony zombie, lepiej będzie przejść na sąsiadujące pole i zyskać tym sposobem dobrą okazję do ataku.

Samo odkrywanie, jak działają chociażby różne rodzaje smoków, potrafi dać sporo satysfakcji. Ściany z ziemi można skopać, co oprócz odkrywania sekretnych pomieszczeń możemy wykorzystać do pozostania w tym samym miejscu. To jest świetny sposób na pozwolenie przeciwnikowi na zbliżenie się o jedno pole, samemu się nie narażając (i nie tracąc mnożnika monet).

necro 3

Każda porażka, jak to w roguelike’ach, uczy gracza kolejnych rzeczy i pozwala na nowe możliwości – po pokonaniu bossa danego piętra lub przy odrobinie szczęścia można znaleźć diamenty, za które odblokowuje się coraz to lepsze przedmioty.

Muzyka jest świetnie dobrana, melodia zmienia się na każdym piętrze, grafika, pomimo pikselozy, jest bardzo ładna i dobrze wpasowuje się w klimat gry. Każdy z czterech zone’ów ma swój własny zestaw przeciwników i wystrój. Do dyspozycji mamy także niezwykle szeroki asortyment broni, uzbrojenia i innych przydatnych rzeczy. Jest także możliwość odblokowania wielu postaci, z których każda ma jakieś unikalne zdolności. Warto wspomnieć też o łatwiejszym poziomie trudności dla ludzi, którzy chcą swoją przygodę z NecroDancerem spędzić, tańcząc na macie.

necro shop

Niestety nie ma gry bez minusów. Jak to w produkcjach tego typu, rozgrywka po jakimś czasie mimo wszystko staje się powtarzalna, tak jak w Spelunky czy The Binding of Isaac. Diamenty i ich zastosowanie nie mają żadnego, nawet najmniejszego powiązania z fabułą, tak samo zresztą jak i sklepy. No, ale nie dla fabuły gra się w roguelike’i, co nie?

Crypt of the NecroDancer mogę z czystym sercem polecić ludziom, którzy lubią dungeon crawlery i gry muzyczne, ale z góry ostrzegam – nie spodziewajcie się nie wiadomo jak skomplikowanego gameplayu czy porywającej fabuły. Tak czy inaczej, zachęcam do spróbowania!

[latest_posts category=”gamerlifestyle” count=”6″]